Mojej mandoliny renowacja
Moderator: poco
Re: Mojej mandoliny renowacja
Tak się podepnę Sebastian ale to będzie mandolina z tej chodzi mi o to że ta co na zdięciu ? Jaka jest mniej więcej grubość listków ?Może się da wyprowadzić je w płaszczyznach .Bo tak na prostą sprawę najfajniej wg mnie jak byś powklejał ciemne paski między wszystkie listki ,a od wewnątrz powzmacniać paskami papieru lub też pergaminu ale tego prawdziwego to jest konstrukcja nie do rozwalenia : ) a jak chcesz oklejać to i tak do płaskich listków będzie ci łatwiej .
ww
ww
- SebastianL
- Posty: 751
- Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
- Lokalizacja: Gliwice
Re: Mojej mandoliny renowacja
Można się podpiąć, jak najbardziej.
Dokładnie, mandolinę tworzę jakby na podstawie obecnej. Nie chciałem przygotowywać form i kupować drewna na nową mandolinę, ponieważ nie planuję w przyszłości regularnie ich budować. Ponadto, miałem już na ścianie trupa, na którym nie dało się grać, więc postanowiłem wykorzystać go do budowy instrumentu jaki pragnę mieć.
Obecne listki były popękane, każdy z różnej parafii i ogólnie brzydkie, więc traktuję całą kopułę jako formę do stworzenia czegoś ładnego i świeżego.
Kopułę obkleiłem od wewnątrz jaworowym fornirem na każdym łączeniu, a potem nakleiłem czerwony fornir jeszcze na łączenia białych wklejek. Wszystko porządnie nasiąkło klejem skórnym. Obecny przekrój kopuły wygląda jak na rysunku poniżej. Fotografie i szerszy opis dostępne są w tym wątku na stronie trzeciej, tutaj przytoczę dla przypomnienia zdjęcie i schemat. Obecnie planuję wyrównać zewnętrzną warstwę i obkleić świeżym wzorzystym fornirem. Między listkami będą wstawki czarno-biało-czarne dla kontrastu. Prace zacznę na dobre, gdy zamknę budowaną obecnie gitarę.
Dokładnie, mandolinę tworzę jakby na podstawie obecnej. Nie chciałem przygotowywać form i kupować drewna na nową mandolinę, ponieważ nie planuję w przyszłości regularnie ich budować. Ponadto, miałem już na ścianie trupa, na którym nie dało się grać, więc postanowiłem wykorzystać go do budowy instrumentu jaki pragnę mieć.
Obecne listki były popękane, każdy z różnej parafii i ogólnie brzydkie, więc traktuję całą kopułę jako formę do stworzenia czegoś ładnego i świeżego.
Kopułę obkleiłem od wewnątrz jaworowym fornirem na każdym łączeniu, a potem nakleiłem czerwony fornir jeszcze na łączenia białych wklejek. Wszystko porządnie nasiąkło klejem skórnym. Obecny przekrój kopuły wygląda jak na rysunku poniżej. Fotografie i szerszy opis dostępne są w tym wątku na stronie trzeciej, tutaj przytoczę dla przypomnienia zdjęcie i schemat. Obecnie planuję wyrównać zewnętrzną warstwę i obkleić świeżym wzorzystym fornirem. Między listkami będą wstawki czarno-biało-czarne dla kontrastu. Prace zacznę na dobre, gdy zamknę budowaną obecnie gitarę.
- Waldzither9
- Posty: 1173
- Rejestracja: 2018-04-18, 23:05
Re: Mojej mandoliny renowacja
Tak analizując całość gdyby wehikułem czasu wrócić do początku to ja bym tylko na pleckach papierem ściernym starł politurę/lub zmył alkoholem, przebarwienia wytrawił perhydrolem, gdyby skutek nie zadowalał, to po sklejeniu całość bym zaczernił a przynajmniej zaciemnił, a od środka wzmocnił paskami pergaminu. Może CA nasączyłbym to utlenione drewno, gdyby było słabe.
To co jest obecnie (plecy) może konstrukcyjnie być niestabilne (za cienko).
Ja będąc w sytuacji zastanej , wolałbym zrobić kopyto i zacząć budować nowy instrument, bo efekt przewidywalny , czas trwania mniejszy i koszty też. Niektóre naprawy mają "breakeven point" i jak się nie zrealizuje podstawowych założeń, to robi się kosztowe "lotnisko w Berlinie". Przy instrumentach "rozbieralnych" kolejna iteracja to odklejenie pleców, tutaj korekta gotowego instrumentu to wykrajanie topu, co czyni konieczność zrobienia "raz a dobrze", a przy kilku warstwach na cienkich paskach ryzyko jest zbyt poważne...
To co jest obecnie (plecy) może konstrukcyjnie być niestabilne (za cienko).
Ja będąc w sytuacji zastanej , wolałbym zrobić kopyto i zacząć budować nowy instrument, bo efekt przewidywalny , czas trwania mniejszy i koszty też. Niektóre naprawy mają "breakeven point" i jak się nie zrealizuje podstawowych założeń, to robi się kosztowe "lotnisko w Berlinie". Przy instrumentach "rozbieralnych" kolejna iteracja to odklejenie pleców, tutaj korekta gotowego instrumentu to wykrajanie topu, co czyni konieczność zrobienia "raz a dobrze", a przy kilku warstwach na cienkich paskach ryzyko jest zbyt poważne...
Pozdrawiam Andrzej
Re: Mojej mandoliny renowacja
Andrzeju od samego początku wiadomo, że nie ma ekonomicznego uzasadnienia dla odbudowy takich instrumentów ale wiele na forum takich sytuacji jest i tylko dlatego takie „trupy” wracają zza grobu, że znalazł się taki człowiek jak Sebastian, który potrafi to zrobić i poświęci swoje umiejętności, pieniądze i czas. Ale nie o to chodzi, ze się tego nie opłaca robić. Tu motywacje są inne.
Pozdrawiam Janek
- Waldzither9
- Posty: 1173
- Rejestracja: 2018-04-18, 23:05
Re: Mojej mandoliny renowacja
Chodziło mi o nakład czasu, a nie pieniądze. Poza tym często tracimy 90% czasu na coś co jest istotne w 10%, a to co ma istotność 90% zajmuje nam10% czasu. Gdyby ustawić inaczej priorytety, jedne rzeczy byśmy sobie odpuścili a do innych lepiej się przyłożyli.
Ja też sam się na tym przyłapuję choć jestem tego świadom. Jak mawiał jeden towarzysz trzeba być czujnym
Ja też sam się na tym przyłapuję choć jestem tego świadom. Jak mawiał jeden towarzysz trzeba być czujnym
Pozdrawiam Andrzej
Re: Mojej mandoliny renowacja
Pisząc „uzasadnienie ekonomiczne” także w najmniejszym stopniu miałem na uwadze pieniądze. Czas jest tu najdroższym zasobem ekonomicznym
Pozdrawiam Janek
Re: Mojej mandoliny renowacja
Tego tematu się nie rozstrzygnie, nie ma tu prostych odpowiedzi Z perspektywy jednego warto, a inny powie, że bez sensu. Ważne, żeby nie myśleć, że moja prawda jest prawdziwsza bo mojsza. To nie jest obiektywny sąd.
Taki rachunek można prowadzić tylko w kontekście zarobkowym, tam bilans musi się zgadzać bo inaczej garnek pusty. W naszym przypadku częściej chodzi o oderwanie głowy od innych problemów.
Taki rachunek można prowadzić tylko w kontekście zarobkowym, tam bilans musi się zgadzać bo inaczej garnek pusty. W naszym przypadku częściej chodzi o oderwanie głowy od innych problemów.
pozdrowienia
Piotr
Piotr
- SebastianL
- Posty: 751
- Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
- Lokalizacja: Gliwice
Re: Mojej mandoliny renowacja
Dotychczas opisane przeze mnie zabiegi wcale nie zajęły wiele czasu. Renowacja ta jest projektem pobocznym i rozciągnęła się w czasie, ponieważ miałem wiele innych zajęć, takich jak: budowa gitar, strugów, studia, praca, podróże.
Dzięki że czuwacie i pamiętacie o mandolinie. Wypada bym ją w końcu skończył. Tak jak pisałem, planuję by z dwoma gitarami gotowa była do końca roku lub najpóźniej w styczniu.
Dzięki że czuwacie i pamiętacie o mandolinie. Wypada bym ją w końcu skończył. Tak jak pisałem, planuję by z dwoma gitarami gotowa była do końca roku lub najpóźniej w styczniu.
- SebastianL
- Posty: 751
- Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
- Lokalizacja: Gliwice
Re: Mojej mandoliny renowacja
Wziąłem się za wykonanie nowych żeber mandoliny, jak pisałem, w formie okleiny na istniejącej już, choć ścieniowanej, kopule instrumentu. Żebra mają 1,5 mm grubości, składają się z trzech warstw forniru: orzech-jawor-jawor. Wierzchnia warstwa będzie jaworowa. Orzechu użyłem by zużyć mniej jaworowego forniru. Mój orzech głównie leży i zbiera kurz. Wykonałem dwa podłużne arkusze takiej sklejki, ale zanim mogłem wyciąć same żebra, musiałem ogarnąć kształt kopuły
W pierwszej kolejności oszlifowałem kopułę, by stała się kolista. Szlifowałem w każdym kierunku, poprzecznie i wzdłużnie. Wtem usunąłem dość dużo drewna z całkiem zewnętrznej warstwy, która trzyma w ryzach końce wszystkich żeber. Podobnie zrobiłem już dawniej z listwami usztywniającymi krawędzie mandoliny.
Pod tymi elementami były duże obszary, w których nie było kleju lub nie trzymał on ze sobą elementów. Jak stomatolog leczący psujący się ząb, ciąłem tak długo, aż dotarłem do prawidłowo sklejonych warstw. Te zewnętrzne listwy również będę naklejał nowe, z tego samego jawora co żebra. Dzięki temu zakryją one ładnie końcówki żeber. Zaplanowałem, że nowe żebra przykleję do mandoliny nie w formie kolistej, lecz w formie fasetek. Gotowa mandolina będzie miała kopułę niezaobloną. Raz że taka bardziej mi się podoba, a dwa, że moich żeber będących sklejką i tak nie mógłbym ciąć ani szlifować.
Nie wiedziałem jak ustalić właściwy kształt żeber, by je równo wyciąć, więc postanowiłem użyć za wzór istniejące już łączenia. Niektóre żebra są co prawda delikatnie innej szerokości przy węższych końcach (przy gryfie), ale mam nadzieję, że dopasowując poszczególne żebra do siebie, uda mi się te różnice zniwelować.
Wcześniej zaobloną kopułę teraz ciąłem i szlifowałem, by uzyskać fasetki w kształcie oryginalnych żeber. Są one nieco głębsze na środku niż na krawędziach. Po tym etapie musiałem znów poprawiać nieciągłości oraz dziury, gdyż przedarłem się już do wewnętrznych warstw, które w zeszłym roku wykonałem.
Gdy fasetki były gotowe, odrysowałem na kalce kształt jednej z nich i stworzyłem szablon, który pomógł mi wstępnie wyciąć wszystkie żebra (13 + 1 zapasowe) Przy okazji, jako iż rant mandoliny będzie wykonany ze sklejki palisandrowo-jaworowej z zielonym akcentem, postanowiłem usunąć dotychczasową rozetę i wykonać nową, kolorystycznie nawiązującą do reszty instrumentu. Lubię bardzo połączenie tych kolorów. Usunąłem też belki płyty i robię inaczej niż planowałem rok temu. Mam teraz więcej równo łupanego świerka, z którego wolę wykonać te elementy.
W pierwszej kolejności oszlifowałem kopułę, by stała się kolista. Szlifowałem w każdym kierunku, poprzecznie i wzdłużnie. Wtem usunąłem dość dużo drewna z całkiem zewnętrznej warstwy, która trzyma w ryzach końce wszystkich żeber. Podobnie zrobiłem już dawniej z listwami usztywniającymi krawędzie mandoliny.
Pod tymi elementami były duże obszary, w których nie było kleju lub nie trzymał on ze sobą elementów. Jak stomatolog leczący psujący się ząb, ciąłem tak długo, aż dotarłem do prawidłowo sklejonych warstw. Te zewnętrzne listwy również będę naklejał nowe, z tego samego jawora co żebra. Dzięki temu zakryją one ładnie końcówki żeber. Zaplanowałem, że nowe żebra przykleję do mandoliny nie w formie kolistej, lecz w formie fasetek. Gotowa mandolina będzie miała kopułę niezaobloną. Raz że taka bardziej mi się podoba, a dwa, że moich żeber będących sklejką i tak nie mógłbym ciąć ani szlifować.
Nie wiedziałem jak ustalić właściwy kształt żeber, by je równo wyciąć, więc postanowiłem użyć za wzór istniejące już łączenia. Niektóre żebra są co prawda delikatnie innej szerokości przy węższych końcach (przy gryfie), ale mam nadzieję, że dopasowując poszczególne żebra do siebie, uda mi się te różnice zniwelować.
Wcześniej zaobloną kopułę teraz ciąłem i szlifowałem, by uzyskać fasetki w kształcie oryginalnych żeber. Są one nieco głębsze na środku niż na krawędziach. Po tym etapie musiałem znów poprawiać nieciągłości oraz dziury, gdyż przedarłem się już do wewnętrznych warstw, które w zeszłym roku wykonałem.
Gdy fasetki były gotowe, odrysowałem na kalce kształt jednej z nich i stworzyłem szablon, który pomógł mi wstępnie wyciąć wszystkie żebra (13 + 1 zapasowe) Przy okazji, jako iż rant mandoliny będzie wykonany ze sklejki palisandrowo-jaworowej z zielonym akcentem, postanowiłem usunąć dotychczasową rozetę i wykonać nową, kolorystycznie nawiązującą do reszty instrumentu. Lubię bardzo połączenie tych kolorów. Usunąłem też belki płyty i robię inaczej niż planowałem rok temu. Mam teraz więcej równo łupanego świerka, z którego wolę wykonać te elementy.
- SebastianL
- Posty: 751
- Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
- Lokalizacja: Gliwice
Re: Mojej mandoliny renowacja
Nim skończy się rok 2021, pokażę co tam słychać u mandoliny.
Rozpocząłem na spokojnie oklejanie kopuły. Tak jak pisałem, żebrom nadaję taki kształt, jak ich oryginalne odpowiedniki, więc poszczególne żebra nie są identyczne. Szczęśliwie, różnice nie są duże. Pierw nakleiłem środkowy pasek, oklejony przekładką z czarnego forniru po obu stronach. Pozostałe paski, których jest sześć po jednej stronie i sześć po drugiej, dopasowuję pierw do wcześniej naklejonego żebra, a potem ich drugą krawędź, do której będzie przyklejone kolejne żebro, i przyklejam do niej fornir.
Póki co zrobiłem trzy żebra. Dopasowanie ich jest niełatwe. Niestety koniec jednego z żeber źle ulokowałem na końcu kopuły i będę musiał fragment odkleić i przykleić na nowo we właściwym miejscu.
Ponadto przyklejane żebra są dość wysokie. Myślałem że trzy warstwy forniru plus klej i niuanse wymiarowe nie sprawią że kopuła tak spuchnie. Z drugiej strony mocno ją wcześniej ścieniowałem. Tutaj niestety nie będę mógł nic mocno szlifować, ponieważ muszę pozostawić zewnętrzne warstwy trójwarstwowych oklein.
Oprócz tego, postanowiłem rozbudować znacząco płytę wierzchnią. Dostanie ona palisandrową różę w otworze rezonansowym, oraz dwie palisandrowe intarsje, na wzór mandolin włoskich z drugiej połowy osiemnastego wieku (Głównie Vinaccia, ale też styl genueński). Szczegóły wkrótce.
Poniżej trochę zdjęć z obklejania.
Rozpocząłem na spokojnie oklejanie kopuły. Tak jak pisałem, żebrom nadaję taki kształt, jak ich oryginalne odpowiedniki, więc poszczególne żebra nie są identyczne. Szczęśliwie, różnice nie są duże. Pierw nakleiłem środkowy pasek, oklejony przekładką z czarnego forniru po obu stronach. Pozostałe paski, których jest sześć po jednej stronie i sześć po drugiej, dopasowuję pierw do wcześniej naklejonego żebra, a potem ich drugą krawędź, do której będzie przyklejone kolejne żebro, i przyklejam do niej fornir.
Póki co zrobiłem trzy żebra. Dopasowanie ich jest niełatwe. Niestety koniec jednego z żeber źle ulokowałem na końcu kopuły i będę musiał fragment odkleić i przykleić na nowo we właściwym miejscu.
Ponadto przyklejane żebra są dość wysokie. Myślałem że trzy warstwy forniru plus klej i niuanse wymiarowe nie sprawią że kopuła tak spuchnie. Z drugiej strony mocno ją wcześniej ścieniowałem. Tutaj niestety nie będę mógł nic mocno szlifować, ponieważ muszę pozostawić zewnętrzne warstwy trójwarstwowych oklein.
Oprócz tego, postanowiłem rozbudować znacząco płytę wierzchnią. Dostanie ona palisandrową różę w otworze rezonansowym, oraz dwie palisandrowe intarsje, na wzór mandolin włoskich z drugiej połowy osiemnastego wieku (Głównie Vinaccia, ale też styl genueński). Szczegóły wkrótce.
Poniżej trochę zdjęć z obklejania.
- Waldzither9
- Posty: 1173
- Rejestracja: 2018-04-18, 23:05
Re: Mojej mandoliny renowacja
Pozytywne jest to że do ponownej zdatności do grania jest coraz bliżej i bardzo mnie ciekawi czy uzyskane brzmienie będzie takie XVIII wieczne czy bardziej funkowe lub bluesowe. Tak czy inaczej nie jestem w stanie przewidzieć efektu , bo nikt znajomy nie podążał tym szlakiem. Czasem lepiej zmaterializować to co chodzi po głowie niż przez lata ze sobą walczyć i się powstrzymywać.
Ja gdybym to robił to byłby odcinek "sąsiadów" lub "owieczki Shaun" dlatego nawet o tym nie myślę.
Ja gdybym to robił to byłby odcinek "sąsiadów" lub "owieczki Shaun" dlatego nawet o tym nie myślę.
Pozdrawiam Andrzej
Re: Mojej mandoliny renowacja
Sebastiani. Widzę, że masz w ciul roboty z tym doklejaniem czarnego dystansu. Jeżeli jest to pasek =grubości forniru, to czy nie wygodniej było by doklejać -do krawędzi listka- czarnego paska 3-4 mm w pionie za pomocą CA, bez owijania nicią? Po przyklejeniu da się zapewne nadmiar łatwo usunąć. Usprawniło by to działanie i oszczędziło czasu. To takie moje gdybanie na temat, jestem niepoprawnym w szukaniu ułatwień i za to przepraszam, bo każdy sam robi tak, jak mu wygodniej. Niemniej jednak ciekawy jestem końca tego projektu.
Pozdrawiam, Ryszard
Pozdrawiam, Ryszard
via vita curva est
- SebastianL
- Posty: 751
- Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
- Lokalizacja: Gliwice
Re: Mojej mandoliny renowacja
Jak okleję kopułę, to powinno pójść już z górki. Pozostałe prace mam już opanowane.
Co do czarnego dystansu, to jest to właśnie pasek forniru przyklejony do krawędzi. Choć tego może nie widać dobrze na fotografiach, to przyklejone paski są nadwymiarowe i po wyschnięciu zawsze je docinam i wygładzam.
Owijanie nicią jest konieczne, żeby fornir przylegał w każdym miejscu. Krawędź żeber ma profil kolisty, więc trzeba to jakoś połapać. W przypadku kleju CA obawiałbym się, że zbyt szybko by zastygał. Oklejenie takiego żebra i owinięcie nicią zajmuje mi tylko kilka minut, więc aż tak strasznie czasochłonne to nie jest. Najwięcej czasu zajmuje dopasowanie kolejnych żeber do poprzednich.
Co do czarnego dystansu, to jest to właśnie pasek forniru przyklejony do krawędzi. Choć tego może nie widać dobrze na fotografiach, to przyklejone paski są nadwymiarowe i po wyschnięciu zawsze je docinam i wygładzam.
Owijanie nicią jest konieczne, żeby fornir przylegał w każdym miejscu. Krawędź żeber ma profil kolisty, więc trzeba to jakoś połapać. W przypadku kleju CA obawiałbym się, że zbyt szybko by zastygał. Oklejenie takiego żebra i owinięcie nicią zajmuje mi tylko kilka minut, więc aż tak strasznie czasochłonne to nie jest. Najwięcej czasu zajmuje dopasowanie kolejnych żeber do poprzednich.
- SebastianL
- Posty: 751
- Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
- Lokalizacja: Gliwice
Re: Mojej mandoliny renowacja
Udało mi się poprawić żebro, które krzywo się przykleiło. Obecnie mandolina ma przyklejone dopiero pięć żeber. Jak kopuła będzie kompletna, to wrzucę zdjęcia.
Niedawno pisałem, że zmieniłem rozetę na mniej kolorową. Jak już mówiłem, chciałbym mandolinę odbudować w stylu nawiązującym do barokowych instrumentów neapolitańskich lub genueńskich. Postanowiłem więc dodać jeszcze intarsję zdobniczo-ochronną i różę w otworze rezonansowym.
Inspiruję się instrumentem typu takiego, jak na poniższych zdjęciach, które znalazłem w internecie. Oczywiście wariacji jest wiele i nie naśladuję żadnej konkretnej. Moja mandolina będzie miała podstrunnicę naklejoną na gryf i wierzch, co bardzo odbiega od dawnych instrumentów, które miały chwytnię na takim samym poziomie co płyta wierzchnia. Co do róży, to jeszcze jej nie zrobiłem, choć mam już na nią przeznaczoną palisandrową płytkę. Wytnę w niej jakieś nietrudne maswerki lub wzory geometryczne i podkleję jaworowym fornirem, w którym wytnę jeszcze inne wzory. Jeszcze nie zdecydowałem się jakie.
Trapez już wykonałem i sprawił mi on wiele niespodziewanych przygód. Niestety, zadanie było trudne, ponieważ miałem już wycięty kształt i ścieniowaną płytę do grubości 2,0 mm. Musiałem też wyprostować płytę i uważać, by w trakcie szlifowania po klejeniu, nie przeszlifować się przez miejsce gięcia...
Wyciąłem dołek na trapez i wkleiłem go. Wyciąłem około 1,8 mm z 2,0 całkowitej grubości płyty, co spowodowało pewną sporą niedogodność Takie klejenia wysychają do końca dopiero wówczas, gdy ściągnie się dociskające je płyty, gdy powierzchnie zaczną oddychać. Zdjąłem więc docisk i w ciągu kilku godzin płyta pofalowała się w fantazyjny kształt... Najgorzsze było to, że palisandrowa intarsja, jako usłojona poprzecznie do reszty płyty, wygięła się w głęboką łódkę również w poprzek...
Nagrzałem to porządnie żelazkiem i przykręciłem do płaskiej powierzchni za pomocą żeber, a nie płaskiego docisku. Co ciekawe pomogło i płyta odzyskała pożądany przeze mnie kształt.
Na zdjęciach poniżej zobrazowane jest, jak to ogólnie wygląda.
Niedawno pisałem, że zmieniłem rozetę na mniej kolorową. Jak już mówiłem, chciałbym mandolinę odbudować w stylu nawiązującym do barokowych instrumentów neapolitańskich lub genueńskich. Postanowiłem więc dodać jeszcze intarsję zdobniczo-ochronną i różę w otworze rezonansowym.
Inspiruję się instrumentem typu takiego, jak na poniższych zdjęciach, które znalazłem w internecie. Oczywiście wariacji jest wiele i nie naśladuję żadnej konkretnej. Moja mandolina będzie miała podstrunnicę naklejoną na gryf i wierzch, co bardzo odbiega od dawnych instrumentów, które miały chwytnię na takim samym poziomie co płyta wierzchnia. Co do róży, to jeszcze jej nie zrobiłem, choć mam już na nią przeznaczoną palisandrową płytkę. Wytnę w niej jakieś nietrudne maswerki lub wzory geometryczne i podkleję jaworowym fornirem, w którym wytnę jeszcze inne wzory. Jeszcze nie zdecydowałem się jakie.
Trapez już wykonałem i sprawił mi on wiele niespodziewanych przygód. Niestety, zadanie było trudne, ponieważ miałem już wycięty kształt i ścieniowaną płytę do grubości 2,0 mm. Musiałem też wyprostować płytę i uważać, by w trakcie szlifowania po klejeniu, nie przeszlifować się przez miejsce gięcia...
Wyciąłem dołek na trapez i wkleiłem go. Wyciąłem około 1,8 mm z 2,0 całkowitej grubości płyty, co spowodowało pewną sporą niedogodność Takie klejenia wysychają do końca dopiero wówczas, gdy ściągnie się dociskające je płyty, gdy powierzchnie zaczną oddychać. Zdjąłem więc docisk i w ciągu kilku godzin płyta pofalowała się w fantazyjny kształt... Najgorzsze było to, że palisandrowa intarsja, jako usłojona poprzecznie do reszty płyty, wygięła się w głęboką łódkę również w poprzek...
Nagrzałem to porządnie żelazkiem i przykręciłem do płaskiej powierzchni za pomocą żeber, a nie płaskiego docisku. Co ciekawe pomogło i płyta odzyskała pożądany przeze mnie kształt.
Na zdjęciach poniżej zobrazowane jest, jak to ogólnie wygląda.
Re: Mojej mandoliny renowacja
Fajnie ciekawa robota .Nie rozumiem kilku spraw czy ta stara skorupka jest jako forma czy przyklejasz do niej ? Druga sprawa jaki klej bo chyba nie ca ?
pozdrawiam ww
pozdrawiam ww