Piotrze, prezentujesz na forum wiele swoich prac i niepodobna się czegoś "uczepić" , masz nawet "zaliczenie" z progów sztabkowych/bar frets, a to nieczęste. Nie podejrzewam aby w tej mandolinie mogło by Ciebie coś zaskoczyć, no może klej gdyby był nieodwracalny bo lutnik na pewno by tak nie robił, ale ktoś kiedyś mógł "poprawić".
Karolino Vivaldi na początku jest łatwy potem średni, a do końca jeszcze nie dotarłem, tak czy inaczej podobno ksiądz Vivaldi podczas mszy odstawił kielich, szybko uciekł na zakrystię zanotował nuty, po czym wrócił i dokończył mszę. Było warto.
Co do instrumentu to ćwicz na nim ale nie maltretuj opuszek, za jakiś czas będziesz świadomą mandolinistką z wizją czy chcesz grać na obecnym sprzęcie, czy przesiąść się na mandolinę oktawową, mandolę albo jakiś iny instrument.
Jak się "zrośniesz" z mandoliną Louisa i żadnej innej nie zdzierżysz to nadejdzie pora na upgrade czyli poprawę szczegółów.
Ja mam taką niemiecką mandolinę neapolitańską na której uwielbiam grać z powodu jej dźwięku, staruszka ma 100 lat a brzmi czysto, ale aby się to stało spędziłem wiele godzin kilka razy wracając do punktu wyjścia, oczywiście rozbiórka była prawie zupełna.
Oczywiście gdyby wcześniej dało się na niej grać to bym nie był zdeterminowany.
Ja teraz tak mam że jak mam jakiś problem, albo zagwozdkę to zamykam się z mandoliną i gram kawałki Dżemu, Maanamu oraz Nalepy i grawitacja już nie działa
Jeśli instrument staje się istotnym elementem Twojej codzienności to inaczej patrzysz na wydatki, jak grasz tylko na święta, to remont instrumentu byłby przeinwestowaniem.