Mojej mandoliny renowacja
Moderator: poco
- SebastianL
- Posty: 750
- Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
- Lokalizacja: Gliwice
Mojej mandoliny renowacja
W mojej rodzinie nie było muzyków za bardzo. Jedyny mój przodek, który miał muzykować, był wujkiem mojego dziadka i ponoć grał na mandolinie. Gdzieś w domowych archiwach spoczywa fotografia, na której pozuje on ze swoim instrumentem, gdzieś we Lwowie...
Tak czy siak, zawsze chciałem grać na włoskiej mandolinie i w czerwcu 2015 roku kupiłem taką za małe pieniądze. To stary instrument, którego wieku nie potrafię dokładnie oszacować. Wewnątrz nie ma etykiety. Z tego co jednak wyczytałem w sieci, tego typu instrumenty produkowano w Italii masowo w latach międzywojennych oraz z powojennych. Przypuszczam więc, że mandolina wyprodukowana została w latach 50-tych, 60-tych lub 70-tych.
Zacząłem na niej grać, lecz po jakimś czasie zorientowałem się że coś jest z nią nie tak. Różne było moje zaawansowanie i jej defekty odkrywałem etapowo, jednak dziś, posiadając już jakąś lutniczą intuicję i wiedzę, mogę stwierdzić że:
- Mandolina słabo brzmi. Top jest gruby i nie rezonuje zbyt dobrze.
- Prawdopodobnie była kiedyś zniszczona i w niechlujny sposób naprawiona. Jest mnóstwo miękkiego jasnego kleju napaćkane.
- Prawdopodobnie wykonana została już niedbale. Miejscami zamiast drewna jest szpachla, która jest pod lakierem.
- Oś płyty wierzchniej nie łączy się z osią gryfu, co prawdopodobnie wynika z niedbałego wykonania.
- Gryf niestety nie jest równo wklejony. Przy pomiarze w najszerszym rejonie pudła, odbiega o 3 mm od jego środka. Możliwe, że problem ten pojawił się po naprawie rozbitej mandoliny.
- Gryf wklejony jest pod takim kątem, że przy typowej grubości podstrunnicy niemożliwe jest ustawienie odpowiedniej akcji tak, by struny nie leżały niemalże na pudle. Nie wiem jednak czy to pudło się zapadło pod naciskiem podstrunnicy, czy może znowu jest to efekt tej nieszczęsnej naprawy.
- Gryf jest chyba lekko skręcony w śmigło, ale nie potrafię ocenić tego na sto procent, bo możliwe, że wynika to z krzywego wklejenia.
Mandolina wygląda jak na zdjęciu poniżej. Typowa masówka w stylu neapolitańskim. Wierzch jest świerkowy z ozdobnym motylkiem, pudło klonowate, gryf to chyba buk. Podstrunnicy brak. Oryginalnie była palisandrowa, ale dawno temu wykonałem jej inną podstrunnicę, która okazała się klapą, więc nie była potrzebna przy tej renowacji. Klucze chodzą topornie i nierówno. Otwory są nierówne i o wiele większe niż potrzeba. Nie wiem czy to fabrycznie, czy instrument miał przygody. Łączenie gryfu z pudłem jest nierówne oraz pełne szpachli i wikolu. Dalsze oględziny pudła pokazują całe żyły kleju i wiele pęknięć. Nie wszystkie żebra niestety sklejone zostały równo i mandolina migdałek jest bardzo nierówny. Teraz najważniejsze. Założenia przy pracy:
- Usunięcie kleju, wyrównanie powierzchni kopuły oraz wiele ozdobnych żyłek, które zakamuflują wszelkie niedoskonałości, wypełniając je lub chowając
- Nowa płyta wierzchnia
- Zamiana mechanizmu na tradycyjne kołki
- Spróbuję poprawić geometrię. Sposobów na to wymyśliłem kilka, ale dopiero po otworzeniu pudła i oględzinach wewnętrznych będę miał pełen obraz sytuacji. Raczej nie podejmę się ponownego osadzenia gryfu. Prędzej zestrugam krawędzie pudła, by dopasować geometrię do gryfu oraz wykonam grubszą podstrunnicę, by można było jej kształtem zniwelować skutki krzywego gryfu.
- Renowacja w stylu barokowym.
Na koniec dodam, że mandolina była w takim stanie, że nadawała się tylko do powieszenia na ścianie lub do kapitalnego remontu. Prędzej zbudowałbym sam nową mandolinę, ale mam tyle instrumentów zaplanowanych, że postanowiłem wykorzystać ten antyk. Nauka budowy nowego instrumentu, przygotowanie form do klejenia żeber, to wszystko zajęłoby mi mnóstwo czasu, który wolę spożytkować na budowie moich głównych instrumentów.
Kolejne odcinki już niebawem.
Tak czy siak, zawsze chciałem grać na włoskiej mandolinie i w czerwcu 2015 roku kupiłem taką za małe pieniądze. To stary instrument, którego wieku nie potrafię dokładnie oszacować. Wewnątrz nie ma etykiety. Z tego co jednak wyczytałem w sieci, tego typu instrumenty produkowano w Italii masowo w latach międzywojennych oraz z powojennych. Przypuszczam więc, że mandolina wyprodukowana została w latach 50-tych, 60-tych lub 70-tych.
Zacząłem na niej grać, lecz po jakimś czasie zorientowałem się że coś jest z nią nie tak. Różne było moje zaawansowanie i jej defekty odkrywałem etapowo, jednak dziś, posiadając już jakąś lutniczą intuicję i wiedzę, mogę stwierdzić że:
- Mandolina słabo brzmi. Top jest gruby i nie rezonuje zbyt dobrze.
- Prawdopodobnie była kiedyś zniszczona i w niechlujny sposób naprawiona. Jest mnóstwo miękkiego jasnego kleju napaćkane.
- Prawdopodobnie wykonana została już niedbale. Miejscami zamiast drewna jest szpachla, która jest pod lakierem.
- Oś płyty wierzchniej nie łączy się z osią gryfu, co prawdopodobnie wynika z niedbałego wykonania.
- Gryf niestety nie jest równo wklejony. Przy pomiarze w najszerszym rejonie pudła, odbiega o 3 mm od jego środka. Możliwe, że problem ten pojawił się po naprawie rozbitej mandoliny.
- Gryf wklejony jest pod takim kątem, że przy typowej grubości podstrunnicy niemożliwe jest ustawienie odpowiedniej akcji tak, by struny nie leżały niemalże na pudle. Nie wiem jednak czy to pudło się zapadło pod naciskiem podstrunnicy, czy może znowu jest to efekt tej nieszczęsnej naprawy.
- Gryf jest chyba lekko skręcony w śmigło, ale nie potrafię ocenić tego na sto procent, bo możliwe, że wynika to z krzywego wklejenia.
Mandolina wygląda jak na zdjęciu poniżej. Typowa masówka w stylu neapolitańskim. Wierzch jest świerkowy z ozdobnym motylkiem, pudło klonowate, gryf to chyba buk. Podstrunnicy brak. Oryginalnie była palisandrowa, ale dawno temu wykonałem jej inną podstrunnicę, która okazała się klapą, więc nie była potrzebna przy tej renowacji. Klucze chodzą topornie i nierówno. Otwory są nierówne i o wiele większe niż potrzeba. Nie wiem czy to fabrycznie, czy instrument miał przygody. Łączenie gryfu z pudłem jest nierówne oraz pełne szpachli i wikolu. Dalsze oględziny pudła pokazują całe żyły kleju i wiele pęknięć. Nie wszystkie żebra niestety sklejone zostały równo i mandolina migdałek jest bardzo nierówny. Teraz najważniejsze. Założenia przy pracy:
- Usunięcie kleju, wyrównanie powierzchni kopuły oraz wiele ozdobnych żyłek, które zakamuflują wszelkie niedoskonałości, wypełniając je lub chowając
- Nowa płyta wierzchnia
- Zamiana mechanizmu na tradycyjne kołki
- Spróbuję poprawić geometrię. Sposobów na to wymyśliłem kilka, ale dopiero po otworzeniu pudła i oględzinach wewnętrznych będę miał pełen obraz sytuacji. Raczej nie podejmę się ponownego osadzenia gryfu. Prędzej zestrugam krawędzie pudła, by dopasować geometrię do gryfu oraz wykonam grubszą podstrunnicę, by można było jej kształtem zniwelować skutki krzywego gryfu.
- Renowacja w stylu barokowym.
Na koniec dodam, że mandolina była w takim stanie, że nadawała się tylko do powieszenia na ścianie lub do kapitalnego remontu. Prędzej zbudowałbym sam nową mandolinę, ale mam tyle instrumentów zaplanowanych, że postanowiłem wykorzystać ten antyk. Nauka budowy nowego instrumentu, przygotowanie form do klejenia żeber, to wszystko zajęłoby mi mnóstwo czasu, który wolę spożytkować na budowie moich głównych instrumentów.
Kolejne odcinki już niebawem.
Re: Mojej mandoliny renowacja
No podoba mi się założenie i nie tylko ja stare graty remontuję jak widać. Z ciekawością będę się przyglądał realizacji. Trzymam kciuki
Pozdrawiam Janek
- SebastianL
- Posty: 750
- Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
- Lokalizacja: Gliwice
Re: Mojej mandoliny renowacja
Zacząłem od wygrzebania kleju tam gdzie żebra włażą pod boczne wręgi. Niestety w żadną stronę nie udało mi się uzyskać równego cięcia drewna, więc będę musiał to oszlifować, ale na razie chodzi o pozbycie się kleju i lakieru. Niestety pod klejem widać, że żebra nie mają pełnego kontaktu z wręgami i że szpary były wypełniane jakąś szpachlą. Ten instrument albo przeszedł dwa kapitalne remonty, albo został beznadziejnie zbudowany.
Lakier i nierówności drewna kawałek po kawałku wycinałem nożem ze struga. Gdy instrument będzie nagi, przejdę do szlifowania. Niestety żebra są z różnych parafii i jakby różnych grubości. Miejscami niestety porobiłem dziury lub mocno ścieniowałem. Co ciekawe, czasem wystarczył jeden ruch noża by żebra zostało ćwierć milimetra grubości, a innym razem ciąłem duże górki, a pod światło widać było, że wciąż pozostało dużo materiału.
'
Między poklejonym żebrami jest wiele szpar i nierówności. Planuję każde łączenie rozciąć piłą i wstawić tam ozdobną żyłkę w kolorze czarnym dla kontrastu. Niestety w rejonie łączenia żeber z gryfem szpary są większe niż pół milimetra, więc planuję zastosować żyłki czarno-biało-czarne o szerokości 1,5 mm. Tak samo miejsca, gdzie żebra chowają się pod wręgi będzie zasłonięte ozdobną żyłką. Dopiero zamówiłem deski, więc zanim będę mógł wykonać top, będę miał wiele czasu na wykonanie tych wszystkich ozdób.
Otwory po kluczach oraz po strunniku zaczopuję. Niestety w rejonie strunnika drewno jest płaskie oraz widać że ściana jest wiotka i niejednolita od środka, więc tam będę musiał ją wzmocnić, zważywszy na to, że zamiast metalowego strunnika, planuję zastosować wpuszczane kołki w antycznym stylu (coś jak kołki do trzymania strun w gitarze ze stalowymi strunami).
Żyły kleju nie występujące na łączeniach elementów, lecz na niezależnych pęknięciach oraz inne ubytki drewna załatam fragmentami forniru. Szczęśliwie mam listki idealnie pasujące do tego drewna. W ogóle, klonowate jako rodzimy gatunek są łatwo dostępne, choć jasne drewno ma tą wadę, że nie da się całkowicie ukryć takich napraw.
Mandolina wygląda teraz jak mandolinowy księżyc.
Pod światło dobrze widać, gdzie można jeszcze swobodnie ciąć, a gdzie nie.
Re: Mojej mandoliny renowacja
Sebastian dlaczego nie używasz do tego cykliny. Cykliną bezpiecznie zdejmiesz wiórki grubości dziesiątków milimetra i to bardzo precyzyjnie. A poza tym do zdejmowania powłoki możesz użyć mazidła do powłok drewnianych i masz o połowę mniej roboty i bezpiecznie nie kalecząc drewna. Ja używałem takiego mazidła, tylko trzeba omijać miejsca klejenia lub bardzo krótko trzymać w takim miejscu by nie rozpuścić klejenia.
Powiem ci, że wyzwanie masz hardcorowe patrząc na stan tej łupiny Ale roboty cię czeka, tak jak pisałeś pewnie nową łatwiej by zbudować gdyby nie te wszystkie pomocniki do budowy
Powiem ci, że wyzwanie masz hardcorowe patrząc na stan tej łupiny Ale roboty cię czeka, tak jak pisałeś pewnie nową łatwiej by zbudować gdyby nie te wszystkie pomocniki do budowy
Pozdrawiam Janek
- SebastianL
- Posty: 750
- Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
- Lokalizacja: Gliwice
Re: Mojej mandoliny renowacja
Próbowałem cykliną, niestety lakier nie poddał się łatwo. Nie wiem jaka to dokładnie powłoka. Podczas cięcia odpryskuje i czuć w powietrzu taki kwaskowy, kręcący w nosie zapach, ale to chyba nie nitro. Przynajmniej na mokro rozpuszczalnik nitro ma zupełnie inny zapach. Wolałem to mechanicznie pościnać, niż szlifować, żeby nie wdychać tego. A co do mazidła, to przyznam się, że nie znałem takiego rozwiązania.
Wciąż, w wielu miejscach różnice wysokości były tak duże, że zdecydowałem się na nóż. Cykliny raczej do wygładzenia użyję.
Tak czy siak, jakiejkolwiek metody by nie użyć, to i tak napracować się trzeba.
edit. Gdyby chodziło o usunięcie lakieru z płaskiej powierzchni, to oczywiście cyklina poszłaby w ruch, a że powierzchnia wyła wypukła i wymagała radykalnego wyrównania, to użyłem noża.
Wciąż, w wielu miejscach różnice wysokości były tak duże, że zdecydowałem się na nóż. Cykliny raczej do wygładzenia użyję.
Tak czy siak, jakiejkolwiek metody by nie użyć, to i tak napracować się trzeba.
edit. Gdyby chodziło o usunięcie lakieru z płaskiej powierzchni, to oczywiście cyklina poszłaby w ruch, a że powierzchnia wyła wypukła i wymagała radykalnego wyrównania, to użyłem noża.
- Waldzither9
- Posty: 1173
- Rejestracja: 2018-04-18, 23:05
Re: Mojej mandoliny renowacja
Też coś podobnego przerabiałem.
Zacznę od tego ,że każda naprawa takiego sprzętu to "rzeź".Z tego co wiem to typowa naprawa całości jak by nie patrzeć zaczyna się od demontażu topu, co polega na zniszczeniu bindingu podczas wycinania topu, trzeba uważać na belki i okolice szyjki (zakładam że podstrunnica jest zdemontowana wcześniej.
Gdy już jesteśmy w środku pudła można usunąć stary papier(standard) i wyszlifować wnętrze papierem ściernym.
Top w tych mandolinach standardowo w miejscu przegięcia ma belkę, którą ząb czasu zaokrąglił w wyniku czego podniesiony mostek daje wrażenie, że gryf się wykrzywił. Jeśli wyciąć tą belkę to próba wstawienia nowej nie jest taka prosta, bo top prawdopodobnie był wysuszony dobrze, a drewno boku doschło w miedzyczasie i się skurczyło i po próbie "spłaszczenia" topu niekoniecznie będzie pasować w stare miejsce. Bardzo prawdopodobne pęknięcie topu podczas prób zmniejszenia wybrzuszenia.
Dlatego pomysł o nowym topie ma pewne plusy w postaci czasu na karkołomne próby prostowania.
Plecy jeśli były politurowane można było umyć alkoholem 99%, a jak to było nitro to maska i rozcieńczalnik nitro, a jak jakaś "inna masa" to substancja Jana pomaga, lub ewentualnie opalarka. Drapanie tych pasków zmniejsza stabilność konstrukcji- bo cieńsze.
Odpowiednio naciskając można powodować powstawanie szczelin między paskami , co ułatwi czyszczenie papierem ściernym.
Jak ściśniesz dookoła np gumą do roweru ale wstawiając patyk pomiędzy bokami to listwy się ścisną.
Listki można je sklejać np klejem kostnym na gorąco, bo szybko chwyta, potem można równać papierem ściernym.
Następny etap to klejenie pasków szarego papieru też na klej kostny wzdłuż szczelin wewnątrz, co chroni przed pękaniem.
Zrobienie topu to chyba odrysowanie starego plus drobne modyfikacje, nie wiem czym się robi nacięcie tego "przełamania"
w topie, w mojej mandolinie było ono na połowę grubości topu, o przekroju trójkątnym(od wewnątrz.
Obelkowanie po tylu latach koniecznie nowe, ja mam V.
Wklejanie na kostny nie powinno być problemem, ale binda może zająć trochę czasu.
Gryf w takich "babciach" potrafi się okazać dobry po wstawieniu płaskiego topu.(płaski -bez brzuszka, ale z "przełamaniem")
Ja wstawiłem płaskownik w gryf i zalałem epoxy, można tu od strony podstrunnicy, ja dałem z drugiej i zaślepiłem listwą.
W trakcie całego remontu warto sprawdzić czy te klocki na końcach listew się nie rozsypują i nie wymagają nasączenia czymś wzmacniającym(ale nie wiem czym, musiałoby to być coś nasiąkliwe, bardzo rzadki CA lub nitro? naprawdę nie wiem), a może konieczne dosztukowanie klocka z drewna?
Kołki w instrumencie ze stalowymi strunami to moim skromnym zdaniem pomyłka, trzeba dać klucze do mandoliny akustycznej, rozstaw pewnie 23mm.
Roboty w takim maleństwie więcej niż przy gitarze, a nie ma awaryjnego wyjścia przez plecy...
Zacznę od tego ,że każda naprawa takiego sprzętu to "rzeź".Z tego co wiem to typowa naprawa całości jak by nie patrzeć zaczyna się od demontażu topu, co polega na zniszczeniu bindingu podczas wycinania topu, trzeba uważać na belki i okolice szyjki (zakładam że podstrunnica jest zdemontowana wcześniej.
Gdy już jesteśmy w środku pudła można usunąć stary papier(standard) i wyszlifować wnętrze papierem ściernym.
Top w tych mandolinach standardowo w miejscu przegięcia ma belkę, którą ząb czasu zaokrąglił w wyniku czego podniesiony mostek daje wrażenie, że gryf się wykrzywił. Jeśli wyciąć tą belkę to próba wstawienia nowej nie jest taka prosta, bo top prawdopodobnie był wysuszony dobrze, a drewno boku doschło w miedzyczasie i się skurczyło i po próbie "spłaszczenia" topu niekoniecznie będzie pasować w stare miejsce. Bardzo prawdopodobne pęknięcie topu podczas prób zmniejszenia wybrzuszenia.
Dlatego pomysł o nowym topie ma pewne plusy w postaci czasu na karkołomne próby prostowania.
Plecy jeśli były politurowane można było umyć alkoholem 99%, a jak to było nitro to maska i rozcieńczalnik nitro, a jak jakaś "inna masa" to substancja Jana pomaga, lub ewentualnie opalarka. Drapanie tych pasków zmniejsza stabilność konstrukcji- bo cieńsze.
Odpowiednio naciskając można powodować powstawanie szczelin między paskami , co ułatwi czyszczenie papierem ściernym.
Jak ściśniesz dookoła np gumą do roweru ale wstawiając patyk pomiędzy bokami to listwy się ścisną.
Listki można je sklejać np klejem kostnym na gorąco, bo szybko chwyta, potem można równać papierem ściernym.
Następny etap to klejenie pasków szarego papieru też na klej kostny wzdłuż szczelin wewnątrz, co chroni przed pękaniem.
Zrobienie topu to chyba odrysowanie starego plus drobne modyfikacje, nie wiem czym się robi nacięcie tego "przełamania"
w topie, w mojej mandolinie było ono na połowę grubości topu, o przekroju trójkątnym(od wewnątrz.
Obelkowanie po tylu latach koniecznie nowe, ja mam V.
Wklejanie na kostny nie powinno być problemem, ale binda może zająć trochę czasu.
Gryf w takich "babciach" potrafi się okazać dobry po wstawieniu płaskiego topu.(płaski -bez brzuszka, ale z "przełamaniem")
Ja wstawiłem płaskownik w gryf i zalałem epoxy, można tu od strony podstrunnicy, ja dałem z drugiej i zaślepiłem listwą.
W trakcie całego remontu warto sprawdzić czy te klocki na końcach listew się nie rozsypują i nie wymagają nasączenia czymś wzmacniającym(ale nie wiem czym, musiałoby to być coś nasiąkliwe, bardzo rzadki CA lub nitro? naprawdę nie wiem), a może konieczne dosztukowanie klocka z drewna?
Kołki w instrumencie ze stalowymi strunami to moim skromnym zdaniem pomyłka, trzeba dać klucze do mandoliny akustycznej, rozstaw pewnie 23mm.
Roboty w takim maleństwie więcej niż przy gitarze, a nie ma awaryjnego wyjścia przez plecy...
Ostatnio zmieniony 2020-09-23, 12:31 przez Waldzither9, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam Andrzej
Re: Mojej mandoliny renowacja
Środek do usuwania starych powłok V33 lub Bondex tylko najlepiej do drewna by nie wchodził z drewnem w reakcję.
Ja tak usuwałem lakier nitro z starego Defila W-6 Jumbo, smarujesz, czekasz parę minut i delikatnie szpachelką zdejmujesz miękki jak plastelina lakier bez uszkadzania drewna, cacy robota. Jak nie znałeś patentu to już znasz i to jest ogromna siła forum człowiek poprzez rozmowy z kolegami pasjonatami lutnictwa uczy się rzeczy na które by sto lat nie wpadł a są proste i genialnie skuteczne.
Ja tak usuwałem lakier nitro z starego Defila W-6 Jumbo, smarujesz, czekasz parę minut i delikatnie szpachelką zdejmujesz miękki jak plastelina lakier bez uszkadzania drewna, cacy robota. Jak nie znałeś patentu to już znasz i to jest ogromna siła forum człowiek poprzez rozmowy z kolegami pasjonatami lutnictwa uczy się rzeczy na które by sto lat nie wpadł a są proste i genialnie skuteczne.
Pozdrawiam Janek
- SebastianL
- Posty: 750
- Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
- Lokalizacja: Gliwice
Re: Mojej mandoliny renowacja
Postanowiłem że zdejmę płytę wierzchnią dopiero wtedy, gdy usunę lakier. Wolałem by konstrukcja trzymała się w ryzach podczas mechanicznego usuwania. Nawet gdybym użył ściągacza do lakieru (następnym razem na pewno spróbuję), to w zakamarkach itp. z pewnością trzeba by to ręcznie zrobić.
Płyta wierzchnia będzie w całości nowa. To samo binding, żyłki i tak dalej. Faktycznie będzie ona miała kształt obecnej płyty, przy czym, waham się nad jedną rzeczą. Płyta budowana jest z wypukłością, nadaną przez lekko profilowaną belkę. Zauważyłem, że większość mandolin skonstruowana jest tak, że jest wybrzuszona na zgięciu i potem znów opada na linię krawędzi pudła, to znaczy, że kształt krawędzi pudła nie jest tak ścięty jak płyta. Rzadziej widywałem w sieci mandoliny, które miały krawędź pudła opadającą do tyłu tak jak płyta. Gdy będę wiedział jak to wygląda od środka, to wtedy zdecyduję.
Prostowanie nie wchodzi w grę. Właśnie dlatego nie stworzyłem tego wątku w kategorii renowacje, ponieważ nie mamy tutaj de facto do czynienia z renowacją, tylko bardziej z wykonaniem nowego instrumentu na bazie starego.
Łączenia żeber planuję wykonać za pomocą pergaminu lub za pomocą forniru. Zobaczę z czym lepiej będzie mi się pracowało.
Na filmie poświęconym budowie violi da gamba, widziałem, że takie załamanie wykonuje się poprzez nacięcie płyty w poprzek piłą. Kąt zależy od rzazu piły, a pewnie można go zwiększyć cieniując trochę krawędź nacięcia.
Co do geometrii płyty, planuję jeszcze przeszukać internet w poszukiwaniu wiedzy na ten temat. Niestety dokumentacja poświęcona włoskim mandolinom jest znikoma. Dobrze opisane są amerykańskie mandoliny typu A i F.
Wolne przestrzenie i luźne elementy planuję potraktować rzadkim klejem skórnym.
Co do kołków, to przecież w skrzypcach dają radę.
Ale to i tak nieważne, ponieważ ta mandolina będzie grała na nylonowych strunach, a jak się wkręcę, to pewnie na jelitowych.
Niestety trudno skompletować struny na modę historyczną-barokową, z kilku powodów:
- Zachowało się mało wiedzy o tym, jakie struny w takich instrumentach dawniej stosowano.
- W mandolinach stalowe struny zaczęto stosować częściowo już w XVIII wieku. Dotarłem do informacji, że w owym czasie często stosowano też jedwabne struny z metalową owijką z klawesynów. Zdarzały się też kombinacje strun stalowych z jelitowymi.
Osobiście jako substytut jelitowych strun lubię struny z rektyfikowanego nylonu. Jeśli nie mieliście nigdy takich, na przykład w gitarze, to warto spróbować, bo bliżej im do jelitowych. Struny z rektyfikowanego nylonu mają szorstką fakturę i nie brzmią tak miękko jak te z czystego nylonu. Osobiście lubię różne struny do różnego repertuaru.
Jestem zdecydowany na kołki, ponieważ je uwielbiam. W każdym instrumencie który buduję dla siebie, planuję takie stosować. A poza tym, chciałbym nadać barokowy charakter tej mandolinie. Konstrukcyjnie niewiele się różni od tej bardziej współczesnej. Główna różnica jest taka, że dawne nie miały podstrunnicy wystającej ponad pudło, ale tutaj akurat planuję odstąpić od antycznej reguły Na końcu posta wrzucam kilka linków z instrumentami które mnie zainspirowały.
http://www.mandolino.it/Neapolitan%20Ba ... ndolin.htm
https://mandolin-cittern.rjt.cx/neapolitan.htm
http://collections.vam.ac.uk/item/O3724 ... a-antonio/
http://www.artemandoline.com/en/instrum ... olitaines/
Płyta wierzchnia będzie w całości nowa. To samo binding, żyłki i tak dalej. Faktycznie będzie ona miała kształt obecnej płyty, przy czym, waham się nad jedną rzeczą. Płyta budowana jest z wypukłością, nadaną przez lekko profilowaną belkę. Zauważyłem, że większość mandolin skonstruowana jest tak, że jest wybrzuszona na zgięciu i potem znów opada na linię krawędzi pudła, to znaczy, że kształt krawędzi pudła nie jest tak ścięty jak płyta. Rzadziej widywałem w sieci mandoliny, które miały krawędź pudła opadającą do tyłu tak jak płyta. Gdy będę wiedział jak to wygląda od środka, to wtedy zdecyduję.
Prostowanie nie wchodzi w grę. Właśnie dlatego nie stworzyłem tego wątku w kategorii renowacje, ponieważ nie mamy tutaj de facto do czynienia z renowacją, tylko bardziej z wykonaniem nowego instrumentu na bazie starego.
Łączenia żeber planuję wykonać za pomocą pergaminu lub za pomocą forniru. Zobaczę z czym lepiej będzie mi się pracowało.
Na filmie poświęconym budowie violi da gamba, widziałem, że takie załamanie wykonuje się poprzez nacięcie płyty w poprzek piłą. Kąt zależy od rzazu piły, a pewnie można go zwiększyć cieniując trochę krawędź nacięcia.
Co do geometrii płyty, planuję jeszcze przeszukać internet w poszukiwaniu wiedzy na ten temat. Niestety dokumentacja poświęcona włoskim mandolinom jest znikoma. Dobrze opisane są amerykańskie mandoliny typu A i F.
Wolne przestrzenie i luźne elementy planuję potraktować rzadkim klejem skórnym.
Co do kołków, to przecież w skrzypcach dają radę.
Ale to i tak nieważne, ponieważ ta mandolina będzie grała na nylonowych strunach, a jak się wkręcę, to pewnie na jelitowych.
Niestety trudno skompletować struny na modę historyczną-barokową, z kilku powodów:
- Zachowało się mało wiedzy o tym, jakie struny w takich instrumentach dawniej stosowano.
- W mandolinach stalowe struny zaczęto stosować częściowo już w XVIII wieku. Dotarłem do informacji, że w owym czasie często stosowano też jedwabne struny z metalową owijką z klawesynów. Zdarzały się też kombinacje strun stalowych z jelitowymi.
Osobiście jako substytut jelitowych strun lubię struny z rektyfikowanego nylonu. Jeśli nie mieliście nigdy takich, na przykład w gitarze, to warto spróbować, bo bliżej im do jelitowych. Struny z rektyfikowanego nylonu mają szorstką fakturę i nie brzmią tak miękko jak te z czystego nylonu. Osobiście lubię różne struny do różnego repertuaru.
Jestem zdecydowany na kołki, ponieważ je uwielbiam. W każdym instrumencie który buduję dla siebie, planuję takie stosować. A poza tym, chciałbym nadać barokowy charakter tej mandolinie. Konstrukcyjnie niewiele się różni od tej bardziej współczesnej. Główna różnica jest taka, że dawne nie miały podstrunnicy wystającej ponad pudło, ale tutaj akurat planuję odstąpić od antycznej reguły Na końcu posta wrzucam kilka linków z instrumentami które mnie zainspirowały.
http://www.mandolino.it/Neapolitan%20Ba ... ndolin.htm
https://mandolin-cittern.rjt.cx/neapolitan.htm
http://collections.vam.ac.uk/item/O3724 ... a-antonio/
http://www.artemandoline.com/en/instrum ... olitaines/
- Waldzither9
- Posty: 1173
- Rejestracja: 2018-04-18, 23:05
Re: Mojej mandoliny renowacja
Do nylonów kołki wystarczą (może).
pytanie czy gryf wystarczy dla 8 szerszych strun?(nie próbowałem).
A da się foto wnętrza zrobić, czy papier tam zmurszał i czy belki trzymają i na jaki klej?
pytanie czy gryf wystarczy dla 8 szerszych strun?(nie próbowałem).
A da się foto wnętrza zrobić, czy papier tam zmurszał i czy belki trzymają i na jaki klej?
Pozdrawiam Andrzej
- SebastianL
- Posty: 750
- Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
- Lokalizacja: Gliwice
Re: Mojej mandoliny renowacja
Myślę że z szerokością nie powinno być problemów. Wszak przyciskamy strunę na jej środku, a różnica szerokości nie jest aż taka duża. Planuję użyć strun Aquila Nylgut do mandoliny (takie czerwone).
Na tym filmie pokazane jest jaka jest różnica grubości strun
https://youtu.be/Uivniw6pP1g
Tutaj jest więcej zdjęć jak te struny się prezentują
https://youtu.be/dZc-ATTD3kw
Jutro usunę płytę wierzchnią. W zasadzie, to planuję ją po prostu zniszczyć, zachowując osłonkę z motylem, którą umieszczę w nowej płycie. Wrzucę zdjęcia papieru i kleju.
Na tym filmie pokazane jest jaka jest różnica grubości strun
https://youtu.be/Uivniw6pP1g
Tutaj jest więcej zdjęć jak te struny się prezentują
https://youtu.be/dZc-ATTD3kw
Jutro usunę płytę wierzchnią. W zasadzie, to planuję ją po prostu zniszczyć, zachowując osłonkę z motylem, którą umieszczę w nowej płycie. Wrzucę zdjęcia papieru i kleju.
- SebastianL
- Posty: 750
- Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
- Lokalizacja: Gliwice
Re: Mojej mandoliny renowacja
Dzisiejsze prace:
Boczne listwy były nierówne oraz o różnej szerokości po obu stronach instrumentu. Przyciąłem je prosto i na identyczną wysokość. Nacięte fragmenty (na zdjęciu widać zaznaczoną ołówkiem linię cięcia) bez problemu odłupywały się, pozostawiając ślady kleju, który tylko miejscami je trzymał. Długo pracowałem papierami ściernymi na różnych blokach i luzem. W niektórych miejscach przydała się cyklina. Wszystko po to, aby posklejana nierówno mandolina stała się jak najbardziej kolista. Dużo pracy było w miejscach, gdzie żebra wchodzą pod wręgi. Nie wykończyłem ich dokładnie, bo będę jeszcze tam podklejał w niektórych miejscach.
Dokładnie wyrównam te rejony gdy będę przyklejał ozdobne żyłki, które ukryją niedoskonałe połączenia. Wciąż pozostały dziury, które wkrótce będą estetycznie (mam nadzieję) załatane. Niestety między dwoma żebrami nierówność jest zbyt duża by kopułkę tam ładnie zaokrąglić, dlatego w jednym miejscu będzie ona trochę spłaszczona. Nadszedł moment, w którym dalsze kroki wymagają usunięcia topu. Nie jest mi on potrzebny, więc usunę poprzez zniszczenie, tak by się za dużo nie napracować. Zachowałem ozdobę z motylem, którą wykorzystam w nowej odsłonie tej mandoliny. Usunięty top miał 3,5 mm grubości. Wykonany był ze świerka, dość ciemnego, prawdopodobnie ze starości. Żebra również świerkowe, o usłojeniu prostopadłym. Do budowy instrumentu użyto kleju skórnego.
Jestem pewien że nie był to cedr, który poznałbym po zapachu. Do tego, nie spotkałem się w sieci, by stare włoskie mandoliny były budowane z cedru. Czerwony cedr pierwsi stosowali producenci amerykańscy, ponieważ tam to drewno rośnie. Do świata gitary klasycznej drewno to zostało wprowadzone przez lutnika Jose Ramireza. W lutnictwie mandolinowym chyba się cedr nie przyjął, tak jak w skrzypcowym. Więcej mi się dziś nie chciało robić. Jutro usunę resztki topu, który dość fajnie się odłupuje, zostawiając binding, który się go praktycznie nie trzyma. Czeka mnie usunięcie zielonego pergaminu. Po pierwszej próbie już wiem że nie będzie łatwo. Nie chce się on odklejać, tylko się targa. Boję się go moczyć, żeby się kopułka nie rozpadła...
Jakieś pomysły jak to ugryźć?
Boczne listwy były nierówne oraz o różnej szerokości po obu stronach instrumentu. Przyciąłem je prosto i na identyczną wysokość. Nacięte fragmenty (na zdjęciu widać zaznaczoną ołówkiem linię cięcia) bez problemu odłupywały się, pozostawiając ślady kleju, który tylko miejscami je trzymał. Długo pracowałem papierami ściernymi na różnych blokach i luzem. W niektórych miejscach przydała się cyklina. Wszystko po to, aby posklejana nierówno mandolina stała się jak najbardziej kolista. Dużo pracy było w miejscach, gdzie żebra wchodzą pod wręgi. Nie wykończyłem ich dokładnie, bo będę jeszcze tam podklejał w niektórych miejscach.
Dokładnie wyrównam te rejony gdy będę przyklejał ozdobne żyłki, które ukryją niedoskonałe połączenia. Wciąż pozostały dziury, które wkrótce będą estetycznie (mam nadzieję) załatane. Niestety między dwoma żebrami nierówność jest zbyt duża by kopułkę tam ładnie zaokrąglić, dlatego w jednym miejscu będzie ona trochę spłaszczona. Nadszedł moment, w którym dalsze kroki wymagają usunięcia topu. Nie jest mi on potrzebny, więc usunę poprzez zniszczenie, tak by się za dużo nie napracować. Zachowałem ozdobę z motylem, którą wykorzystam w nowej odsłonie tej mandoliny. Usunięty top miał 3,5 mm grubości. Wykonany był ze świerka, dość ciemnego, prawdopodobnie ze starości. Żebra również świerkowe, o usłojeniu prostopadłym. Do budowy instrumentu użyto kleju skórnego.
Jestem pewien że nie był to cedr, który poznałbym po zapachu. Do tego, nie spotkałem się w sieci, by stare włoskie mandoliny były budowane z cedru. Czerwony cedr pierwsi stosowali producenci amerykańscy, ponieważ tam to drewno rośnie. Do świata gitary klasycznej drewno to zostało wprowadzone przez lutnika Jose Ramireza. W lutnictwie mandolinowym chyba się cedr nie przyjął, tak jak w skrzypcowym. Więcej mi się dziś nie chciało robić. Jutro usunę resztki topu, który dość fajnie się odłupuje, zostawiając binding, który się go praktycznie nie trzyma. Czeka mnie usunięcie zielonego pergaminu. Po pierwszej próbie już wiem że nie będzie łatwo. Nie chce się on odklejać, tylko się targa. Boję się go moczyć, żeby się kopułka nie rozpadła...
Jakieś pomysły jak to ugryźć?
- Waldzither9
- Posty: 1173
- Rejestracja: 2018-04-18, 23:05
Re: Mojej mandoliny renowacja
Inwencja ludzka nie zna granic.
1/małe kawałki papieru ściernego.
2/Półokrągła cyklina.
3/Szpachelka zaokrąglona ja docinałem flexem.
4/Końcówka dremela ze szczotką, ew. zrobić coś podobnego do wkrętarki.
5/Taśma do pakowania po przyklejeniu chwyci papier i odejdzie razem z nim.
i wiele innych, a i tak będzie drapanie drewna zmurszałego, brudnego, nierównego.
Belkowanie lub coś zastępczego przyda się przy sklejaniu pasków, aby ścisnąć.
1/małe kawałki papieru ściernego.
2/Półokrągła cyklina.
3/Szpachelka zaokrąglona ja docinałem flexem.
4/Końcówka dremela ze szczotką, ew. zrobić coś podobnego do wkrętarki.
5/Taśma do pakowania po przyklejeniu chwyci papier i odejdzie razem z nim.
i wiele innych, a i tak będzie drapanie drewna zmurszałego, brudnego, nierównego.
Belkowanie lub coś zastępczego przyda się przy sklejaniu pasków, aby ścisnąć.
Pozdrawiam Andrzej
Re: Mojej mandoliny renowacja
Może to i nie zda egzaminu, ale ja bym zaryzykował wykonanie "kopyta" gipsowego ( gips szpachlowy zmieszany z budowlanym, zbrojony włóknem szklanym stosowanym jako dodatek do mas betonowych , sprzedawany w małych opakowaniach rozrobiony do konsystencji płynnej) właśnie do tych prac, o których napisał Waldzither9. Skrzynka z byle czego (drewnianego) wyłożona folią, aby gips nie wypłynął, streczem owinąć pudło mandoliny, włożyć do skrzynki i zalać gipsem. Po wyschnięciu i usunięciu streczu można stosować od wewnątrz pudła naciski bez obawy uszkodzenia drewna. Przecięta "forma" na cztery elementy posłużyć może za ścisk do sklejania/wklejania do wewnątrz.
Pozdrawiam, Ryszard
Pozdrawiam, Ryszard
via vita curva est
- Waldzither9
- Posty: 1173
- Rejestracja: 2018-04-18, 23:05
Re: Mojej mandoliny renowacja
Ryszard/Poco ma rację forma zewnętrzna ułatwi pracę.
Co do topu to najczęściej nie są one płaskie tylko minimalnie zaokrąglone, co ma zapobiegać zapadaniu.
Czas jednak pokazał, że część została "przedobrzona" i za bardzo zaokrąglona i działające siły i czas jeszcze bardziej ją uniosły.
Bindingu chyba i tak nie uda Ci się zachować i będzie robiony nowy. A top nie wiem czy dasz bez minimalnego brzuszka, czy będziesz go zaokrąglał dłutem 'jak skrzypce"? Doklejanie topu powinno być łatwiejsze gdy zastosujesz gipsowy odlew/kopyto.
Co do topu to najczęściej nie są one płaskie tylko minimalnie zaokrąglone, co ma zapobiegać zapadaniu.
Czas jednak pokazał, że część została "przedobrzona" i za bardzo zaokrąglona i działające siły i czas jeszcze bardziej ją uniosły.
Bindingu chyba i tak nie uda Ci się zachować i będzie robiony nowy. A top nie wiem czy dasz bez minimalnego brzuszka, czy będziesz go zaokrąglał dłutem 'jak skrzypce"? Doklejanie topu powinno być łatwiejsze gdy zastosujesz gipsowy odlew/kopyto.
Pozdrawiam Andrzej
- SebastianL
- Posty: 750
- Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
- Lokalizacja: Gliwice
Re: Mojej mandoliny renowacja
Top będzie lekko wypukły. Kształt nadam przez wklejenie żebra, które będzie miało łukowaty profil, tak jak się to robi w płytach gitary klasycznej i tak jak to było w tej mandolinie. Te mandoliny mają płaski top, jak gitara. Nie jest on żłobiony jak mandoliny amerykańskie lub skrzypce. Binding będzie nowy, już się klei
Materiał na płytę dopiero zamówiłem, więc minie trochę czasu nim zacznę nad nią pracować.
Faktycznie, myślałem nad wykonaniem formy lub nad przyklejeniem topu z pomocą sznurka, choć drugi sposób może być kłopotliwy ze względu na kształt kopuły. Myślałem również o formie w kształcie obręczy, do której przytwierdziłbym korpus w miejscach, które i tak będę zasłaniał ozdobami, jednak nie jestem pewien, czy nie będzie on zbyt słaby. Jutro wieczorem lub w niedzielę pozbędę się pergaminu i wtedy zobaczę co i gdzie trzeba będzie wzmocnić. Jak już będę miał przygotowany wierzch, to będę kombinował.
Póki co czeka mnie dość mozolne podklejanie dziur w kopule oraz wklejanie żyłek na łączeniach żeber, które muszę pierw ładnie ponacinać. Będę robił prawdopodobnie jedną dziennie, a w sumie jest ich 14.
Materiał na płytę dopiero zamówiłem, więc minie trochę czasu nim zacznę nad nią pracować.
Faktycznie, myślałem nad wykonaniem formy lub nad przyklejeniem topu z pomocą sznurka, choć drugi sposób może być kłopotliwy ze względu na kształt kopuły. Myślałem również o formie w kształcie obręczy, do której przytwierdziłbym korpus w miejscach, które i tak będę zasłaniał ozdobami, jednak nie jestem pewien, czy nie będzie on zbyt słaby. Jutro wieczorem lub w niedzielę pozbędę się pergaminu i wtedy zobaczę co i gdzie trzeba będzie wzmocnić. Jak już będę miał przygotowany wierzch, to będę kombinował.
Póki co czeka mnie dość mozolne podklejanie dziur w kopule oraz wklejanie żyłek na łączeniach żeber, które muszę pierw ładnie ponacinać. Będę robił prawdopodobnie jedną dziennie, a w sumie jest ich 14.