No, taki offtop nie jest zły.
poco, a i owszem, oderwałam, ale tylko sam jej koniec. Było to spowodowane moją fobią przed gorącymi rzeczami (i żeby nie było, ja także nie uważam tego za usprawiedliwienie, pracuję ciągle nad sobą). Ale co do nie czytania forum nie mogę się zgodzić, czytam i staram się słuchać tego, co mi radzicie (pośrednio i bezpośrednio). A co do płci, prędzej mi do uważania się ze względu na nią za głupszą niż za nieomylną. Widziałam, co zrobiłam źle, ale mam nadzieję, że uda mi się to naprawić i bez proszenia Was o pomoc, a dzięki czytaniu forum właśnie.
Pozdrawiam
Stary klasyk
Moderator: Jan
Ry. Koleżanko, to nie chodzi o czytanie na bieżąco tego, co do Ciebie piszemy, ale trochę pogrzebać w "starociach", a tam jest n/t metod i narzędzi do demontażu części instrumentów.
W lutnictwie nie ma racji bytu powiedzenie "nic na siłę, wszystko młotkiem", bo to jest drewno i uszkodzenie jednego elementu pociąga za sobą dalsze konsekwencje, a przy rekonstrukcji/renowacji, to już oblig.
Co to znaczy fobia na punkcie temperatury? Czyżby trauma po poparzeniu? to bym zrozumiał, ale w wielu przypadkach będziesz musiała (chyba, że przyjmiesz opcję inna) grzać klej kostny.
Przyjmij może zatem inną opcję, a mianowicie poproś kogoś do pomocy przy tego typu działaniach sama będąc dyrygentem. Co go we dwa, to go nie jeden.
Jak się nauczysz partactwa na starcie, to "paparuchem" zostaniesz do końca.
Te pozostałości na gryfie możesz usunąć gorącym żelazkiem, ale przez mokrą szmatę lub na parę, bo mając mało doświadczenia popsujesz coś jeszcze. Zważ, że dobrymi chęciami , to wybrukowane jest piekło, a o skutkach zaniedbań możesz znaleźć na forum sporo wątków.
Lepiej dwa razy zapytaj, niż raz zepsuj.
Pozdrawiam, Ryszard
W lutnictwie nie ma racji bytu powiedzenie "nic na siłę, wszystko młotkiem", bo to jest drewno i uszkodzenie jednego elementu pociąga za sobą dalsze konsekwencje, a przy rekonstrukcji/renowacji, to już oblig.
Co to znaczy fobia na punkcie temperatury? Czyżby trauma po poparzeniu? to bym zrozumiał, ale w wielu przypadkach będziesz musiała (chyba, że przyjmiesz opcję inna) grzać klej kostny.
Przyjmij może zatem inną opcję, a mianowicie poproś kogoś do pomocy przy tego typu działaniach sama będąc dyrygentem. Co go we dwa, to go nie jeden.
Jak się nauczysz partactwa na starcie, to "paparuchem" zostaniesz do końca.
Te pozostałości na gryfie możesz usunąć gorącym żelazkiem, ale przez mokrą szmatę lub na parę, bo mając mało doświadczenia popsujesz coś jeszcze. Zważ, że dobrymi chęciami , to wybrukowane jest piekło, a o skutkach zaniedbań możesz znaleźć na forum sporo wątków.
Lepiej dwa razy zapytaj, niż raz zepsuj.
Pozdrawiam, Ryszard
via vita curva est
I to właśnie miałam na myśli, pisząc o radach pośrednich.poco pisze:to nie chodzi o czytanie na bieżąco tego, co do Ciebie piszemy, ale trochę pogrzebać w "starociach", a tam jest n/t metod i narzędzi do demontażu części instrumentów.
A z temperaturą chyba sobie poradzę, widzę już poprawę, więc może właśnie potrzeba działania ciepłem przy klejeniu/rozklejaniu pomoże mi całkowicie się tego pozbyć.
Dam za jakiś czas znać, co się zmieniło.
Nie wiem, nie znam się.