Mikrosamolocik zdalnie sterowany
Mikrosamolocik zdalnie sterowany
Mikromodel zdalnie sterowany - moja improwizacja na bazie modelu T34 Mentor.
Konstrukcja: żeberkowo-skorupowa, balsa pokryta folią Oracover (na zdjęciach jeszcze bez napisów i nalepek).
- rozpiętość skrzydeł: 460 mm
- odbiornik: FlySky 2,4GHz mikro 8-kanałowy (1,1g)
- 3 serwomechanizmy 1,7g
- silnik 8520 z przekładnią
- akumulator LiPo 3,7V
Może poleci…
Konstrukcja: żeberkowo-skorupowa, balsa pokryta folią Oracover (na zdjęciach jeszcze bez napisów i nalepek).
- rozpiętość skrzydeł: 460 mm
- odbiornik: FlySky 2,4GHz mikro 8-kanałowy (1,1g)
- 3 serwomechanizmy 1,7g
- silnik 8520 z przekładnią
- akumulator LiPo 3,7V
Może poleci…
Re: Mikrosamolocik zdalnie sterowany
Ile wazy całość? 25g?
Dawno temu takie rzeczy robiłem. Ten chyba nie przekraczał 2g. Swobodnie latający, napęd na gumę.
T.
Dawno temu takie rzeczy robiłem. Ten chyba nie przekraczał 2g. Swobodnie latający, napęd na gumę.
T.
Re: Mikrosamolocik zdalnie sterowany
No nie, Twój jest jednak dużo mniejszy i wykonany z balsy i papieru japońskiego. Tak się wykonuje samo-loty na gumkę.
Po całkowitym zmontowaniu i wyposażeniu mój ważył 76g. Sam napęd z aparaturką i akumulatorkiem waży ok. 21g (+ cięgienka i drobny osprzęt). Lecz w ramach wyważenia trzeba było dodać ok. 20g na dziobie (kołpak własnej kombinacji + dodatkowe ciężarki).
Może jednak poleci...
Po całkowitym zmontowaniu i wyposażeniu mój ważył 76g. Sam napęd z aparaturką i akumulatorkiem waży ok. 21g (+ cięgienka i drobny osprzęt). Lecz w ramach wyważenia trzeba było dodać ok. 20g na dziobie (kołpak własnej kombinacji + dodatkowe ciężarki).
Może jednak poleci...
Re: Mikrosamolocik zdalnie sterowany
Mnie w silnikowych modelach zawsze zniechęcały konstrukcje balsowe. I ogólnie ciężar modelu, osprzętu. Niestety bywa, że po kraksie niewiele jest do zbierania. A ja zawsze chętniej budowałem niż naprawiałem.
Dlatego w przypadku zdalnie sterowanych często budowałem z depronu. Przeżywały kraksę albo naprawiało się błyskawicznie.
T.
Dlatego w przypadku zdalnie sterowanych często budowałem z depronu. Przeżywały kraksę albo naprawiało się błyskawicznie.
T.
Re: Mikrosamolocik zdalnie sterowany
Też wolę budować niż latać
Rzeczywiście po balsie nie ma co zbierać, najlepiej odkurzyć...
Do latania nie będę śpieszył - czym później poleci tym na dłużej starczy
Rzeczywiście po balsie nie ma co zbierać, najlepiej odkurzyć...
Do latania nie będę śpieszył - czym później poleci tym na dłużej starczy
Re: Mikrosamolocik zdalnie sterowany
Piękna sprawa, zazdraszczam
Takie "zabawki" zawsze mnie pociągały, ale w czasach mojego zafascynowania samolotami wiele elementów było niedostępnych, a głównym napędem poważnych konstrukcji były jedynie silniki spalinowe. Dla nas pozostawała guma.
Piszę o "moich" czasach, ale wtedy modelarstwem szkutniczym i lotniczym głównie zajmował/a się LOK, finansował te komórki z funduszy wojska. Do tego było jeszcze strzelectwo i krótkofalarstwo.
Moja przygoda z modelami latającymi zakończyła się na etapie modelu szybowca "wystrzeliwanego" za pomocą sztywnego cięgna. Konstrukcja skrzydeł ze sklejki (wręgi wycinało się laubzegą) i listewek sosnowych (o balsie można było pomarzyć), poszycie skrzydeł, to papier nasączany czymś po naklejeniu go na konstrukcję dający naprężenie poszycia. To chyba było coś na bazie nitro, ale pewności nie mam. Jak to piszę, to czuję ten specyficzny zapach. TO LATAŁO !
Naprawy nie były problemem, bo skrzydła były mocowane do "kadłuba" gumą.
Plany modeli można było kupić po prostu w kiosku lub składnicy harcerskiej za grosze. Materiały też.
Kurde! Ile to było frajdy, ile biegania za uciekającym obiektem - latał gdzie on sam chciał. Bezcenne doświadczenie, które odcisnęło się na dalszym życiu. Może to zbyt patetyczne, ale prawdziwe, bo to był impuls do zgłębiania techniki zaszczepiony w wieku 8 lat. Wspomnienia ożyły...
Pozdrawiam, Ryszard
Takie "zabawki" zawsze mnie pociągały, ale w czasach mojego zafascynowania samolotami wiele elementów było niedostępnych, a głównym napędem poważnych konstrukcji były jedynie silniki spalinowe. Dla nas pozostawała guma.
Piszę o "moich" czasach, ale wtedy modelarstwem szkutniczym i lotniczym głównie zajmował/a się LOK, finansował te komórki z funduszy wojska. Do tego było jeszcze strzelectwo i krótkofalarstwo.
Moja przygoda z modelami latającymi zakończyła się na etapie modelu szybowca "wystrzeliwanego" za pomocą sztywnego cięgna. Konstrukcja skrzydeł ze sklejki (wręgi wycinało się laubzegą) i listewek sosnowych (o balsie można było pomarzyć), poszycie skrzydeł, to papier nasączany czymś po naklejeniu go na konstrukcję dający naprężenie poszycia. To chyba było coś na bazie nitro, ale pewności nie mam. Jak to piszę, to czuję ten specyficzny zapach. TO LATAŁO !
Naprawy nie były problemem, bo skrzydła były mocowane do "kadłuba" gumą.
Plany modeli można było kupić po prostu w kiosku lub składnicy harcerskiej za grosze. Materiały też.
Kurde! Ile to było frajdy, ile biegania za uciekającym obiektem - latał gdzie on sam chciał. Bezcenne doświadczenie, które odcisnęło się na dalszym życiu. Może to zbyt patetyczne, ale prawdziwe, bo to był impuls do zgłębiania techniki zaszczepiony w wieku 8 lat. Wspomnienia ożyły...
Pozdrawiam, Ryszard
via vita curva est
Re: Mikrosamolocik zdalnie sterowany
Ryszard, też tak zaczynałem, jeszcze w podstawówce. Zawsze jesienią zaczynałem budowę kolejnego modelu.
Sklep Centralnej Składnicy Harcerskiej był moim ulubionym Tam można było kupić listewki, sklejki modelarskie, plany, później prymitywne ruskie aparatury typu Pilot. Balsa bywała na przydział w modelarniach, do których nie należałem.
Sam budowałem aparaturki do zdalnego sterowania. Silniki - oczywiście spalinowe, na eter (Jena, Meteor).
Kiedyś mój model (na uwięzi) zauważył sąsiad, który był pilotem w areoklubie. Zaprosił na przelot samolotem, był to Gawron SP-CKM. Przeżycie niesamowite. To nie mogło nie wciągać...
Sklep Centralnej Składnicy Harcerskiej był moim ulubionym Tam można było kupić listewki, sklejki modelarskie, plany, później prymitywne ruskie aparatury typu Pilot. Balsa bywała na przydział w modelarniach, do których nie należałem.
Sam budowałem aparaturki do zdalnego sterowania. Silniki - oczywiście spalinowe, na eter (Jena, Meteor).
Kiedyś mój model (na uwięzi) zauważył sąsiad, który był pilotem w areoklubie. Zaprosił na przelot samolotem, był to Gawron SP-CKM. Przeżycie niesamowite. To nie mogło nie wciągać...
- Waldzither9
- Posty: 1172
- Rejestracja: 2018-04-18, 23:05
Re: Mikrosamolocik zdalnie sterowany
A ja pamiętam rok 1973 lub 5 i pierwszy samolot o konstrukcji szkieletowej z lekkiego drewna chyba balsa i poszyciem z papieru. Kupowało się w "Harcerzu" paczuszkę z gotowymi elementami i kleiło.
Takie modele się puszczało z rozciągniętej jak proca gumy. Potem kółko modelarskie w domu kultury (nie mylić z pałacem), gdzie instruktor dawał elementy do wycięcia, spiłowania, oszliwowania pilnikiem i papierem ściernym, potem czasem coś się wierciło wiertarką z napędem na korbkę dzisiaj w żadnym sklepie takich wspomnień się nie kupi. To drewno pachniało, a klej nie śmierdział. Puszczanie modeli to była ceremonia, a przy okazji był to pretekst do sobotnich wypadów za miasto.
Mój kolega kupował małego modelarza i wycinał oraz kleił modele z papieru do powieszenia pod sufitem, ale tak lubił klejenie, że ten zapach pozostawiał go w stanie bezruchu na długie kwadranse, potem się okazało że to butapren lub coś podobnego, potem się przesiadł na plastikowe.Ten klej mnie zniechęcał do tej wersji "modelarstwa" pozostałem z drewnem i papierem.
Dzisiaj modelarstwo oraz zbieranie znaczków pocztowych i proporczyków ustąpiły miejsca lajkom na portalach. Znajomość pracy z drewnem i wspomnienie zapachu drewna pozostały.
Takie modele się puszczało z rozciągniętej jak proca gumy. Potem kółko modelarskie w domu kultury (nie mylić z pałacem), gdzie instruktor dawał elementy do wycięcia, spiłowania, oszliwowania pilnikiem i papierem ściernym, potem czasem coś się wierciło wiertarką z napędem na korbkę dzisiaj w żadnym sklepie takich wspomnień się nie kupi. To drewno pachniało, a klej nie śmierdział. Puszczanie modeli to była ceremonia, a przy okazji był to pretekst do sobotnich wypadów za miasto.
Mój kolega kupował małego modelarza i wycinał oraz kleił modele z papieru do powieszenia pod sufitem, ale tak lubił klejenie, że ten zapach pozostawiał go w stanie bezruchu na długie kwadranse, potem się okazało że to butapren lub coś podobnego, potem się przesiadł na plastikowe.Ten klej mnie zniechęcał do tej wersji "modelarstwa" pozostałem z drewnem i papierem.
Dzisiaj modelarstwo oraz zbieranie znaczków pocztowych i proporczyków ustąpiły miejsca lajkom na portalach. Znajomość pracy z drewnem i wspomnienie zapachu drewna pozostały.
Pozdrawiam Andrzej
Re: Mikrosamolocik zdalnie sterowany
Zajmuję się (teraz już sporadycznie) modelarstwem. Prowadzę jednak własne forum modelarskie od około 9 lat. Robię czasem takie konstrukcje jak ta z linku http://forum.aerodesignworks.eu/viewtop ... &start=130
Re: Mikrosamolocik zdalnie sterowany
Witam długiej nieobecności. Zająłem się bardziej modelarskimi tematami ale wzmacniacze wrócą już niebawem na warsztat.
Póki co zabrałem się za model polskiego szybowca akrobacyjnego Kobuz. Model ma mieć 3500 mm rozpiętości. Więcej jest tutaj
http://forum.aerodesignworks.eu/viewtop ... &start=170
Póki co zabrałem się za model polskiego szybowca akrobacyjnego Kobuz. Model ma mieć 3500 mm rozpiętości. Więcej jest tutaj
http://forum.aerodesignworks.eu/viewtop ... &start=170
Re: Mikrosamolocik zdalnie sterowany
To będzie wielkości sporego drona !!!!
Pozdrawiam, Ryszard
Pozdrawiam, Ryszard
via vita curva est
Re: Mikrosamolocik zdalnie sterowany
Cześć Sławku - super, że wróciłeś do nas No a szybowiec klasa... Oczywiście będzie szybował w powietrzu?
pozdrowienia
Piotr
Piotr
Re: Mikrosamolocik zdalnie sterowany
Cześć, oczywiście. Zaprojektowałem go tak żeby znosił ekstremalną akrobację. To będzie niezła jazda
Re: Mikrosamolocik zdalnie sterowany
W zeszłym tygodniu były u nas w mieście zawody właśnie takich samolocików, niektóre były duże ponad dwa metry rozpiętości skrzydeł i startowały z pasa trawiastego mocno przystrzyżonego. Bardzo ciekawa pasja zawsze mi się podobały ale nie kojarzę, żeby u mnie były jakieś kluby zrzeszające modelarzy.
Pozdrawiam Janek