Wilgotnościomierz
Moderator: poco
Molu przyłapałeś mnie. Usunąłem swój post bo się w ogóle nie komponował z tematem
Mam taki tani miernik kupiony na ebayu za chyba 5 usd.
O dziwo - sprawdzaliśmy pomiary w składzie drewna z miernikiem profesjonalnym, i przy wilgotnościach rzędu czterdzieści kilka procent rozbieżności były około procenta.
Na suchej tarcicy po suszarni pokazywał 00 a ten zawodowy właściwą wartość.
W instrukcji było napisane że poniżej chyba 8% pokazuje 00. Nadaje się do mierzenia większości gatunków europejskich. A to dla mnie baza.
Tak, że ja jestem zadowolony.
Pozdrawiam
Mam taki tani miernik kupiony na ebayu za chyba 5 usd.
O dziwo - sprawdzaliśmy pomiary w składzie drewna z miernikiem profesjonalnym, i przy wilgotnościach rzędu czterdzieści kilka procent rozbieżności były około procenta.
Na suchej tarcicy po suszarni pokazywał 00 a ten zawodowy właściwą wartość.
W instrukcji było napisane że poniżej chyba 8% pokazuje 00. Nadaje się do mierzenia większości gatunków europejskich. A to dla mnie baza.
Tak, że ja jestem zadowolony.
Pozdrawiam
Robiłem dzisiaj eksperymenty z miernikiem, mierząc oporność. Wyniki niestety rozczarowują
Zastosowałem gwoździe różnej grubości, na różnych głębokościach, przy rozstawie 30-32mm (jak w oryginale), używając suchej dębiny, różnej wilgotności sosny, dość mokrej (leży od miesiąca) lipy i suchego klonu.
Użyłem współczesnego miernika, chińczyka z marketu oraz ojcowego, starego miernika czeskiego, który w porównaniu z tym starszym jest znacznie dokładniejszy i czulszy, oba mierniki na 9V. Zmieniałem ustawienia w zakresie 200-2000k.
Przy żadnym drewnie obydwa mierniki nawet nie drgnęły. Rozumiałbym to w przypadku klonu i dębiny, nawet kawałków sosny, ale lipa została ścięta dwa miesiące temu, pod daszkiem leży zaledwie miesiąc i jej wilgotność z pewnością jest wysoka.
Dodam, że baterie w obu miernikach były niedawno wymienione i napięcie jest nadal bliskie 9V. Oba działają, pokazując zbliżone wyniki zarówno napięcia w zakresie od paru do 400V jak i oporności.
Czyli albo potrzebny bardzo czuły miernik z poziomem błędu poniżej 1% (a taki kosztuje tyle, co wilgotnościomierz), albo robiłem coś źle. Trudno mi jednak jakikolwiek etap ocenić jako niepoprawny.
Jutro usiądę do sprawy ponownie, tym razem z elektrykiem. Nadziei jednak nie mam.
Zastosowałem gwoździe różnej grubości, na różnych głębokościach, przy rozstawie 30-32mm (jak w oryginale), używając suchej dębiny, różnej wilgotności sosny, dość mokrej (leży od miesiąca) lipy i suchego klonu.
Użyłem współczesnego miernika, chińczyka z marketu oraz ojcowego, starego miernika czeskiego, który w porównaniu z tym starszym jest znacznie dokładniejszy i czulszy, oba mierniki na 9V. Zmieniałem ustawienia w zakresie 200-2000k.
Przy żadnym drewnie obydwa mierniki nawet nie drgnęły. Rozumiałbym to w przypadku klonu i dębiny, nawet kawałków sosny, ale lipa została ścięta dwa miesiące temu, pod daszkiem leży zaledwie miesiąc i jej wilgotność z pewnością jest wysoka.
Dodam, że baterie w obu miernikach były niedawno wymienione i napięcie jest nadal bliskie 9V. Oba działają, pokazując zbliżone wyniki zarówno napięcia w zakresie od paru do 400V jak i oporności.
Czyli albo potrzebny bardzo czuły miernik z poziomem błędu poniżej 1% (a taki kosztuje tyle, co wilgotnościomierz), albo robiłem coś źle. Trudno mi jednak jakikolwiek etap ocenić jako niepoprawny.
Jutro usiądę do sprawy ponownie, tym razem z elektrykiem. Nadziei jednak nie mam.
Podczepię się pod temat, bo z bardzo podobnym zagadnieniem pomiarowym zajmowałem się onegdaj. Wilgotnościomierze elektroniczne działają na zasadzie pomiaru przewodności właściwej i, przy odpowiednim wyskalowaniu, określają na jej podstawie wilgotność. Analogicznie działają konduktometry, z którymi miałem do czynienia w swojej przeszłej praktyce zawodowej (mam nawet patent na układ konduktometru).
By układ pomiaru przewodności działał z dużą dokładnością musi być spełnione kilka warunków:
- sygnał pomiarowy podawany na sondy powinien być przemienny (nie napięcie stałe!)
- układ powinien mieć automatyczną kompensację temperatury (warunek bardzo ważny, gdyż przewodność właściwa wody zmienia się ze zmianą temperatury aż o ok. 2%/st.C)
- układ powinien mieć w pamięci charakterystyki poszczególnych gatunków drewna (w przypadku konduktometrów – charakterystyki przewodności dla różnych stężeń kwasów, zasad, soli itp.)
Urządzenia posiadające powyższe cechy i wyposażenie są kosztowne - w przeciwieństwie do prostych urządzeń obarczonych dużym błędem pomiarowym.
Wszystko zależy więc od akceptowalnego błędu pomiaru i zasobności kieszeni oczywiście.
By układ pomiaru przewodności działał z dużą dokładnością musi być spełnione kilka warunków:
- sygnał pomiarowy podawany na sondy powinien być przemienny (nie napięcie stałe!)
- układ powinien mieć automatyczną kompensację temperatury (warunek bardzo ważny, gdyż przewodność właściwa wody zmienia się ze zmianą temperatury aż o ok. 2%/st.C)
- układ powinien mieć w pamięci charakterystyki poszczególnych gatunków drewna (w przypadku konduktometrów – charakterystyki przewodności dla różnych stężeń kwasów, zasad, soli itp.)
Urządzenia posiadające powyższe cechy i wyposażenie są kosztowne - w przeciwieństwie do prostych urządzeń obarczonych dużym błędem pomiarowym.
Wszystko zależy więc od akceptowalnego błędu pomiaru i zasobności kieszeni oczywiście.
Była wpięta. Dzisiaj zresztą wymieniłem obydwie na nowe i podszedłem do tego na spokojniej.
Po pierwsze możemy zapomnieć o swobodnym odczycie z tabeli, bo miernik jest w stanie odczytać jedynie napięcie i natężenie, oporu nie zmierzy, chyba że to jeszcze drzewo, a nie drewno.
Po drugie przy zakresie 200µA wskazania miernika oscylują wokół 0,2-0,4µA, co przy 5% błędzie jest wynikiem bezużytecznym dla tego zakresu. Czulszego nie mam. 0,2µA miałem dla dębu z suszarni, 0,4µA dla leżącej miesiąc lipy...
Przy pomiarze napięcia wyniki były lepsze, ale i tak próby liczenia dawały jakieś bzdury, bo dąb po suszarni miał wilgotność w granicach 10-25% a ledwie co rozkrojona lipa 20-40%. Poza tym napięcie skakało o dziesiąte części, co nie jest bez znaczenia.
Należy jednak pamiętać, że pomiary są z miernika z dokładnością rzędu 5% i na bardzo długim łańcuchu elementów, w którym każde ogniwo mogło dać kolejny błąd.
To tyle praktyki, teraz trochę teorii po rozmowie z elektrykiem.
Każdy wilgotnościomierz (a przynajmniej te, które na to miano zasługują) są kalibrowane dla konkretnego typu elektrod. Znaczenie ma nie tylko ich grubość, głębokość wbicia czy rozstaw, ale nawet materiał z którego są zrobione. Taki układ sprawdza się na próbce wzorcowej itd. W układzie z miernikiem nie mamy tymczasem żadnego punktu odniesienia.
Żeby mieć pewność, że wyniki są poprawne, musielibyśmy go kalibrować na próbkach drewna, o których z całą pewnością wiemy, że mają konkretną wilgotność. Kilka próbek o różnej wilgotności dla każdego gatunku, zrobić własną tabelę i z niej korzystać. Tyle że nawet i te wyniki należałoby potem traktować z przymrużeniem oka, bo bateria się czerpie, wilgotność powietrza się zmienia, elektrody się zużywają itd., itp. Tabela podana w internecie może i jest poprawna, ale brakuje w niej bardzo dokładnych informacji o elektrodach. Zeszlifowany wkręt to nieporozumienie.
Pickups ma dodatkowo rację, jeśli chodzi o napięcie układu.
Tak więc panowie - można, ale czy warto? Przy zachowaniu dużej dokładności otrzyma się co najwyżej orientacyjny wynik obarczony dużym błędem. Natomiast miernik o wysokiej dokładności jest niewiele tańszy od dobrego wilgotnościomierza.
Po pierwsze możemy zapomnieć o swobodnym odczycie z tabeli, bo miernik jest w stanie odczytać jedynie napięcie i natężenie, oporu nie zmierzy, chyba że to jeszcze drzewo, a nie drewno.
Po drugie przy zakresie 200µA wskazania miernika oscylują wokół 0,2-0,4µA, co przy 5% błędzie jest wynikiem bezużytecznym dla tego zakresu. Czulszego nie mam. 0,2µA miałem dla dębu z suszarni, 0,4µA dla leżącej miesiąc lipy...
Przy pomiarze napięcia wyniki były lepsze, ale i tak próby liczenia dawały jakieś bzdury, bo dąb po suszarni miał wilgotność w granicach 10-25% a ledwie co rozkrojona lipa 20-40%. Poza tym napięcie skakało o dziesiąte części, co nie jest bez znaczenia.
Należy jednak pamiętać, że pomiary są z miernika z dokładnością rzędu 5% i na bardzo długim łańcuchu elementów, w którym każde ogniwo mogło dać kolejny błąd.
To tyle praktyki, teraz trochę teorii po rozmowie z elektrykiem.
Każdy wilgotnościomierz (a przynajmniej te, które na to miano zasługują) są kalibrowane dla konkretnego typu elektrod. Znaczenie ma nie tylko ich grubość, głębokość wbicia czy rozstaw, ale nawet materiał z którego są zrobione. Taki układ sprawdza się na próbce wzorcowej itd. W układzie z miernikiem nie mamy tymczasem żadnego punktu odniesienia.
Żeby mieć pewność, że wyniki są poprawne, musielibyśmy go kalibrować na próbkach drewna, o których z całą pewnością wiemy, że mają konkretną wilgotność. Kilka próbek o różnej wilgotności dla każdego gatunku, zrobić własną tabelę i z niej korzystać. Tyle że nawet i te wyniki należałoby potem traktować z przymrużeniem oka, bo bateria się czerpie, wilgotność powietrza się zmienia, elektrody się zużywają itd., itp. Tabela podana w internecie może i jest poprawna, ale brakuje w niej bardzo dokładnych informacji o elektrodach. Zeszlifowany wkręt to nieporozumienie.
Pickups ma dodatkowo rację, jeśli chodzi o napięcie układu.
Tak więc panowie - można, ale czy warto? Przy zachowaniu dużej dokładności otrzyma się co najwyżej orientacyjny wynik obarczony dużym błędem. Natomiast miernik o wysokiej dokładności jest niewiele tańszy od dobrego wilgotnościomierza.
Wracając do tej kalibracji wilgotnościomierza, to czy punktem odniesienia nie lepszą by była woda? Wszak to całe 100% po zanurzeniu elektrod, czyż nie?
Oczywiście będą wątpliwości, że to i zawartość pierwiastków metalicznych i innych przewodników w wilgoci zawartej w drewnie, że to zależy od terenu na którym to drzewo rosło, temperatury w czasie pomiaru itd., itd.
Nie zmienia to faktu, że dalej nie dysponujemy w miarę dokładnym i tanim wilgotnościomierzem do użytku amatorskiego.
Ja sam korzystam z przyrządu HGR-9 firmy Tanel i też nie wiem, czy wskazuje dobrze. Idąc za radą kolegów będę musiał wyskalować go wg jakiegoś profesjonalnego przyrządu.
Z drugiej strony zastanawiam się wielokrotnie , czy drewno sprzedawane jako lutnicze, gotowe do obróbki na instrument posiada certyfikat % wilgotności? jak go zweryfikować, a gdy wyjdzie więcej z moich pomiarów, to mogę reklamować? Przecież sprzedający ma tym samym bat na mnie w postaci stwierdzenia, " a miernik pański posiada certyfikat kalibracji" - ja nie wiem, czy on sam takowy ma!
W związku z tym niestety, musimy sami, tak trochę na wiarę i własne doświadczenie przyjmować wyniki pomiarów i uznawać je za właściwe, lub "na czuja" obrabiać drewno licząc, że się uda.
Jeżeli kupimy drewno i poddamy je sezonowaniu u nas przez czas minimum 0,5 roku, to będziemy mieli większą pewność jego stabilności. Po drodze dokonywać pomiarów tym co mamy i je zapisywać. Jakiś obraz stanu faktycznego się wyświetli.
Dlatego planując budowę kupujmy drewno z rocznym wyprzedzeniem. To nam się zwróci w dwójnasób.
Pozdrawiam, Ryszard
Oczywiście będą wątpliwości, że to i zawartość pierwiastków metalicznych i innych przewodników w wilgoci zawartej w drewnie, że to zależy od terenu na którym to drzewo rosło, temperatury w czasie pomiaru itd., itd.
Nie zmienia to faktu, że dalej nie dysponujemy w miarę dokładnym i tanim wilgotnościomierzem do użytku amatorskiego.
Ja sam korzystam z przyrządu HGR-9 firmy Tanel i też nie wiem, czy wskazuje dobrze. Idąc za radą kolegów będę musiał wyskalować go wg jakiegoś profesjonalnego przyrządu.
Z drugiej strony zastanawiam się wielokrotnie , czy drewno sprzedawane jako lutnicze, gotowe do obróbki na instrument posiada certyfikat % wilgotności? jak go zweryfikować, a gdy wyjdzie więcej z moich pomiarów, to mogę reklamować? Przecież sprzedający ma tym samym bat na mnie w postaci stwierdzenia, " a miernik pański posiada certyfikat kalibracji" - ja nie wiem, czy on sam takowy ma!
W związku z tym niestety, musimy sami, tak trochę na wiarę i własne doświadczenie przyjmować wyniki pomiarów i uznawać je za właściwe, lub "na czuja" obrabiać drewno licząc, że się uda.
Jeżeli kupimy drewno i poddamy je sezonowaniu u nas przez czas minimum 0,5 roku, to będziemy mieli większą pewność jego stabilności. Po drodze dokonywać pomiarów tym co mamy i je zapisywać. Jakiś obraz stanu faktycznego się wyświetli.
Dlatego planując budowę kupujmy drewno z rocznym wyprzedzeniem. To nam się zwróci w dwójnasób.
Pozdrawiam, Ryszard
via vita curva est
Ja to widzę tak.
Po trosze chcecie wyważyć już otwarte drzwi.
Lepszego niż ten wam chyba nie trzeba link > minimalny pomiar na poziomie 3%.
A dodam tylko że chyba koszty nie zabijają
Pozdrawiam
PS. polecam obejrzeć ten film
<iframe width="640" height="360" src="//www.youtube.com/embed/iL82wbweOx8?rel=0" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
Po trosze chcecie wyważyć już otwarte drzwi.
Lepszego niż ten wam chyba nie trzeba link > minimalny pomiar na poziomie 3%.
A dodam tylko że chyba koszty nie zabijają
Pozdrawiam
PS. polecam obejrzeć ten film
<iframe width="640" height="360" src="//www.youtube.com/embed/iL82wbweOx8?rel=0" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
Ostatnio zmieniony 2013-09-11, 09:33 przez popik10, łącznie zmieniany 3 razy.