Wykończenie olejem
Moderator: poco
Wykończenie olejem
Witam, jako że cały czas poszukuję techniki przyjaznej w odniesieniu do warunków, w jakich pracuję (głównie kuchnia ), to zastanawiam się również nad olejowaniem. Olej jako taki wydaje się być przyjaźniejszy w domowych warunkach niż lakiery nitro czy poliuretany czy każde inne bardzo lotne substancje.
Obiegowe opinie mówią o zabijaniu drgań olejem, a bo to miękki, a to nie wytrzymały itp. Natknąłem się jednak na taki oto film, gdzie autor przedstawia ciekawe porównanie różnych preparatów olejowych i wychodzi na to, że są tu istotne różnice. Warto obejrzeć, tak myślę:)
Jedno jest pewne, można pięknie wykończyć olejem instrument nawet jak ktoś preferuje wysoki połysk. Podaję link, jeśli ktoś z Was ma ciekawe doświadczenia z podanymi preparatami - to podzielcie się.
a oto link:
test
Obiegowe opinie mówią o zabijaniu drgań olejem, a bo to miękki, a to nie wytrzymały itp. Natknąłem się jednak na taki oto film, gdzie autor przedstawia ciekawe porównanie różnych preparatów olejowych i wychodzi na to, że są tu istotne różnice. Warto obejrzeć, tak myślę:)
Jedno jest pewne, można pięknie wykończyć olejem instrument nawet jak ktoś preferuje wysoki połysk. Podaję link, jeśli ktoś z Was ma ciekawe doświadczenia z podanymi preparatami - to podzielcie się.
a oto link:
test
pozdrowienia
Piotr
Piotr
O... to trochę z mojego podwórka. Ja osobiście używam do tego celu oleju lnianego rafinowanego - bo nie zmienia koloru drewna, w zasadzie nie przyciemnia a jedynie "wyciąga piękno".
Przygotowanie powierzchni pod olej to szlifowanie do gradacji 2000, jeżeli ma to być połysk. Do otrzymania satyny wystarczy 1200.
Po gradacji 800-1000 obowiązkowo wodowanie drewna tj. delikatne moczenie (zwilżona gąbka), wyschnięcie i szlif w celu usunięcia podniesionych włosków - proces 2 razy powtarzam i zwykle to wystarczy. Sprawdzenie wacikiem żony:).
Jeżeli barwię drewno to używam do tego bejcy wodnej - bo ją znam i lubię. Bejcę kładę przed finiszem szlifowania na gradacji 1500. Przy czym bejcuję 2-5 razy z szlifowaniem między bejcowym w celu usunięcia podniesionych włókien drewna. Cały czas 1500 papierkiem stępionym.
Niestety bejcowanie nigdy nie dało mi takiego efektu przy olejowaniu jak naturalnie ciemne gatunki, takie jak orzech amerykański czy mahoń.
Później to już papier 2000 (też stępiony). Po gradacji 2000 robię często watą stalową 0000 ale nigdy nie robię watą powierzchni płaskich. Te wszystkie operacje muszą stworzyć taka gładziuchną - bardzo miłą w dotyku powierzchnię drewna, która często po prostu się "świeci". Powierzchnia tak przygotowana idzie pod olej.
Pierwszą warstwę nakładam własnoręcznie przygotowaną sykatywą ołowianą - ta pierwsza warstwa zawsze ciepłą sykatywą - taką żeby nie parzyła w palce ale była dobrze rozgrzana co ma na celu głęboką penetrację drewna. Można również palnikiem podgrzać drewno.
Wszystkie warstwy sykatywy i oleju nakładam palcami.
Warstwa druga a czasem trzecia i czwarta to również sykatywa - nakładam olej zmieszany z pyłem drewna pochodzącym z finalnego szlifowania (1200-1500) w celu zatkania porów. Ten proces powtarzam, aż do zapchania porów. Jak już pory są zapchane, i powierzchnia jest sucha zostawiam na 1-3 tygodnie, żeby olej spolimeryzował i się usieciowił. To tak musi być, bo jak się nie da tego czasu to pory się pojawią, bo pył nie zaschnie z sykatywą i po prostu "wypadnie" przy następnych operacjach. Wypełniania porów nie trzeba robić przy gatunkach spoistych, ja np. przy bukowym drewnie porów nie zapycham - bo nie ma porów . Następnie wata stalowa 0000 ale delikatnie.
No i w końcu można olejować
Wcieram opuszkami palców warstwę oleju lub dwie i doba schnięcia (do czasu aż nie widzę "mokrego"). Później polerka filcem - tu nie wolno przesadzać z grzaniem materiału. Proces powtarzam 4-12 razy w zależności od chłonności drewna i tego czy ma być super błysk czy bardziej satyna. Po oleju zawsze polerka.
Jeżeli warstwa wchłania się długo tak, że trzeba czekać 2 -4 dni do zniknięcia efektu pocenia się drewna - to już jest ostatnia warstwa - najlepiej żeby tej warstwy wcale nie było - ale to kwestia doświadczenia, żeby wyłapać ten moment, nie opiszę, bo nie wiem jak to napisać.
No i uwaga ogólna - olej ma tę wadę, że gotowy produkt trzeba w ramach konserwacji drewna czasami poolejować i przetrzeć fibrą lub filcem. Wada ta jest zaletą bo wystarczy dać jedną warstwę po np. pół roku mi mamy "świeżą" powłokę i drewno wygląda jak "nowe" :P
Proces jest dosyć pracochłonny ale potrafi dać wspaniałe rezultaty. Przydatność w lutnictwie pomijam, bo się na tym nie wyznaję - ale niezależnie od tego, renowację mojego Mensfelda AD.1992, mam zamiar wykończyć właśnie olejem moim sposobem.
Mamy nasz krajowy gotowy środek, który z mojego doświadczenia bije na głowę np. Tru Oil ja używałem go 2 razy i wyniki były wyśmienite ale i tak używam mojego sposobu. A ten polski środek to to innych z filmu nie używałem, bo stosuje metodę przekazaną mi 20 lat temu . Jeśli w lutnictwie się nie przyda, to może ktoś sobie tak wykończyć np. kasetkę na Plektrony
Moja sykatywa- gotuję olej 4 razy po 10 minut co 3 dni z ołowiem. Na 100ml oleju wrzucam 20 śrucin ołowianych - do strzelania z wiatrówek. Śruciny cały czas są w oleju nawet jak czekają na gotowanie. Sykatyw jest wiele i może ta moja nie jest lutniczo odpowiednia ale to zostawiam fachowcom.
Zdrów, Tomek
Przygotowanie powierzchni pod olej to szlifowanie do gradacji 2000, jeżeli ma to być połysk. Do otrzymania satyny wystarczy 1200.
Po gradacji 800-1000 obowiązkowo wodowanie drewna tj. delikatne moczenie (zwilżona gąbka), wyschnięcie i szlif w celu usunięcia podniesionych włosków - proces 2 razy powtarzam i zwykle to wystarczy. Sprawdzenie wacikiem żony:).
Jeżeli barwię drewno to używam do tego bejcy wodnej - bo ją znam i lubię. Bejcę kładę przed finiszem szlifowania na gradacji 1500. Przy czym bejcuję 2-5 razy z szlifowaniem między bejcowym w celu usunięcia podniesionych włókien drewna. Cały czas 1500 papierkiem stępionym.
Niestety bejcowanie nigdy nie dało mi takiego efektu przy olejowaniu jak naturalnie ciemne gatunki, takie jak orzech amerykański czy mahoń.
Później to już papier 2000 (też stępiony). Po gradacji 2000 robię często watą stalową 0000 ale nigdy nie robię watą powierzchni płaskich. Te wszystkie operacje muszą stworzyć taka gładziuchną - bardzo miłą w dotyku powierzchnię drewna, która często po prostu się "świeci". Powierzchnia tak przygotowana idzie pod olej.
Pierwszą warstwę nakładam własnoręcznie przygotowaną sykatywą ołowianą - ta pierwsza warstwa zawsze ciepłą sykatywą - taką żeby nie parzyła w palce ale była dobrze rozgrzana co ma na celu głęboką penetrację drewna. Można również palnikiem podgrzać drewno.
Wszystkie warstwy sykatywy i oleju nakładam palcami.
Warstwa druga a czasem trzecia i czwarta to również sykatywa - nakładam olej zmieszany z pyłem drewna pochodzącym z finalnego szlifowania (1200-1500) w celu zatkania porów. Ten proces powtarzam, aż do zapchania porów. Jak już pory są zapchane, i powierzchnia jest sucha zostawiam na 1-3 tygodnie, żeby olej spolimeryzował i się usieciowił. To tak musi być, bo jak się nie da tego czasu to pory się pojawią, bo pył nie zaschnie z sykatywą i po prostu "wypadnie" przy następnych operacjach. Wypełniania porów nie trzeba robić przy gatunkach spoistych, ja np. przy bukowym drewnie porów nie zapycham - bo nie ma porów . Następnie wata stalowa 0000 ale delikatnie.
No i w końcu można olejować
Wcieram opuszkami palców warstwę oleju lub dwie i doba schnięcia (do czasu aż nie widzę "mokrego"). Później polerka filcem - tu nie wolno przesadzać z grzaniem materiału. Proces powtarzam 4-12 razy w zależności od chłonności drewna i tego czy ma być super błysk czy bardziej satyna. Po oleju zawsze polerka.
Jeżeli warstwa wchłania się długo tak, że trzeba czekać 2 -4 dni do zniknięcia efektu pocenia się drewna - to już jest ostatnia warstwa - najlepiej żeby tej warstwy wcale nie było - ale to kwestia doświadczenia, żeby wyłapać ten moment, nie opiszę, bo nie wiem jak to napisać.
No i uwaga ogólna - olej ma tę wadę, że gotowy produkt trzeba w ramach konserwacji drewna czasami poolejować i przetrzeć fibrą lub filcem. Wada ta jest zaletą bo wystarczy dać jedną warstwę po np. pół roku mi mamy "świeżą" powłokę i drewno wygląda jak "nowe" :P
Proces jest dosyć pracochłonny ale potrafi dać wspaniałe rezultaty. Przydatność w lutnictwie pomijam, bo się na tym nie wyznaję - ale niezależnie od tego, renowację mojego Mensfelda AD.1992, mam zamiar wykończyć właśnie olejem moim sposobem.
Mamy nasz krajowy gotowy środek, który z mojego doświadczenia bije na głowę np. Tru Oil ja używałem go 2 razy i wyniki były wyśmienite ale i tak używam mojego sposobu. A ten polski środek to to innych z filmu nie używałem, bo stosuje metodę przekazaną mi 20 lat temu . Jeśli w lutnictwie się nie przyda, to może ktoś sobie tak wykończyć np. kasetkę na Plektrony
Moja sykatywa- gotuję olej 4 razy po 10 minut co 3 dni z ołowiem. Na 100ml oleju wrzucam 20 śrucin ołowianych - do strzelania z wiatrówek. Śruciny cały czas są w oleju nawet jak czekają na gotowanie. Sykatyw jest wiele i może ta moja nie jest lutniczo odpowiednia ale to zostawiam fachowcom.
Zdrów, Tomek
Ostatnio zmieniony 2014-06-10, 00:13 przez TeEn, łącznie zmieniany 1 raz.
Ja stosowalem olejowanie i woskowanie przed laty. Rzecz jest o tyle interesująca , że nie potrzeba dużej praktyki aby uzyskać niezle rezultaty optyczne. Moj entuzjazm trochę opadł gdy zastosowałem tą technikę w tropikach gdzie zmiany wilgotności i temperatury są inne niż w europejskich szerokościach.
Instrumenty nie są odpowiednio chronione przez wosk czy olej i to właśnie było dokładnie widać. Już po dwóch trzech tygodniach następowaly problemy. To dość znana rzecz bo firmy produkujące elementy drewniane do instrumentów (np Warmoth) nie dają gwarancji na swoje wyroby w wypadku zastosowania wosku czy oleju.
Instrumenty nie są odpowiednio chronione przez wosk czy olej i to właśnie było dokładnie widać. Już po dwóch trzech tygodniach następowaly problemy. To dość znana rzecz bo firmy produkujące elementy drewniane do instrumentów (np Warmoth) nie dają gwarancji na swoje wyroby w wypadku zastosowania wosku czy oleju.
Zenku a powiesz więcej coś o problemach - jakiego rodzaju były?
Czy używając oleju stosowałeś sykatywę, czy po prostu olej i wosk?
A może sykatywa "zabija" brzmienie?
Sposób o którym pisałem z powodzeniem stosuję również do wykonywania osad broni i karabinków pneumatycznych, które używane są na powietrzu lato-zima, upał-deszcz, ale te kawałki drewna inaczej pracują niż te w instrumentach, no i klimat u nas bardziej stabilny, stad moje pytania.
Zdrów,
Tomek
Czy używając oleju stosowałeś sykatywę, czy po prostu olej i wosk?
A może sykatywa "zabija" brzmienie?
Sposób o którym pisałem z powodzeniem stosuję również do wykonywania osad broni i karabinków pneumatycznych, które używane są na powietrzu lato-zima, upał-deszcz, ale te kawałki drewna inaczej pracują niż te w instrumentach, no i klimat u nas bardziej stabilny, stad moje pytania.
Zdrów,
Tomek
Zdroof
Tomek
Tomek