Nooooooo! To jest temat! Jak czytam o problemach wykonawców gitar obecnych na forum, to

. O czym oni piszę? Jestem z lat -siętych, a wtedy .... No właśnie. Wtedy nie było prawie nic. Jedyne dostępne gitary dla pospólstwa, to pudła made Defil i elektryki Jolany, Musimy NRD. Potem było lepiej, bo pojawiły się Samby, Astry, Julie itd.itd. Z polskiego lutnictwa to znałem firmę WEGAK producenta gitar elektrycznych basowych. Ale za to trzeba było zapłacię jak na tamte czasy duże pieniędze. Na ten temat napisałem jeden obszerny post na forum Elektroda, ale i tutaj podzielę się moimi doświadczeniami i wspomnieniami.Nie było literatury fachowej, wzorców do nałladowania, drewna na instrumenty, bo i po co? Komu przyszedł by pomysł robię gitarę samemu skoro nie było progów, przystawek, mostków! Jedynym ęšłródłem wiedzy n/t budowy gitary były publikacje w Młodym Techniku i Horyzontach techniki. Na przystawki przerabialiłmy ówczesne słuchawki telefoniczne- miały magnesy ,metalowę membranę i na nabiegunnikach ceweczki. W handlu były produkcji Muza przystawki z 3 ma magnesami alniko i cewkę 10 kom luęšłno wrzucona w obudowę metalowo-plastikowę. łliniliłmy się na sam ich widok. W 63 rodzice kupili mi pudło defila i zaczęło się. Chęci większe niż możliwołci, ale był zapał, parcie na scenę, a tam dziewczyny, pisk i uwielbienie dla wszystkiego co przypominało gitare elektrycznę łęcznie z jej posiadaczem.

Koledzy moi, szumnie powiedziane koledzy-faceci pracujęcy i grajęcy często w zespołach restauracyjnych na różnych sprzętach za wyjętkiem gitary pozwalali w swoim towarzystwie na produkowanie się na tym co było pod rękę, a niewiele tego było. Jeden z moich kolegów rozebrał rodzicom łoże małżełskie i z płyty czołowej wycięł piłę ramowę deskę gitaropodobnę a łóżko oparł na cegłach żeby się nie rozleciało, Jak wyględał jego tyłek nie wspomnę. Ale zrobił bas z gryfem od akustyka , ze strunami szlifowanymi Presto. Przystawka j.w., gniazdo wejłciowe typu podtynkowe bez bolca + włęcznik p/t podwójny do przełaczania przystawek. Szał na parkiecie, bo wtedy myłmy umieli i chcieli sie bawię, kiedy z tęże gitarę podłęczona kablem elektrycznym do butelki, bo brakło wzmacniacza, a jedyne radio marki stolica służyło do innej gitary, kontrabas, klarnet itd. Stan po spożyciu dodawał ekspresji. Tę moję pudlane przerobiłem na 12 stkę przez odcięcie główki i dorobienie innej w to miejsce. Była ze mnę do 88, a potem podarowałem ja młodemu adeptowi gry na gitarze do ęwiczeł. Elektryk pierwszy wykonałem z deski sosnowej wg planu z Młodego Technika, a progi były z drutu nawojowego fi 2mm z transformatora i owiniete w formie litery C na "podstrunnicy" z płyty pilłniowej. uchwyt do strum-gwoęšłdzie wbite ukołnie, mostek jak w pudle , klucze od mandoliny i.... to grało!, a nawet prawie stroiło. W roku 64 miałem w rękach prawdziwa gitarę zza kutryny tj. Burns London, którego włwłcicielem był muzyk z kapeli na statku pasażerskim, sąsiad. W tej samej szkole łredniej grał w szkolnym zespole, po którym mój rocznik przejęł pałeczkę dzisiaj łp. Andrzej Pluszcz, póęšłniejszy genialny gitarzysta basowy i mój nauczyciel wtedy. W zespole był kolego majęcy rodzinę w RFN i miał elektrycznę gitarkę firmy Hernsdorfer chyba (tyle lat)łmiesznę w kształcie przypominajęcym "łyżwę", z niewidocznę przystawkę. Wtedy to popełniłem druga gitarę, juz bardziej podobnę do ludzi z deski bukowej, progami z blaszki mosiężnej, tremolo na wałku taki zastodolny Gretsch i wajcha działała. The Shadows to była i jest dla mnie super kapela. O innych pop nie wspomnę. Tata pomalował mi deskę pistoletem w zakładzie na kolor czarny, złotkiem pocięgnęłem "dekory" na wzór motywów rołlinnych i klata poszła do przodu. Stroiła i grała parę lat do momenty przekazania innemu po maturze, a przed studiami. W szkole miałem Sambę. Dobry egzemplarz, a koledzy inne defile. Ale to już były inne czasy w kołcu lat 70 tych. Potem studia i proza życia na dalsze lata. Teraz mam trochę oddechu i wnukowi chciałbym przygotowaę bazę do startu muzycznego z tym czego ja nie miałem z różnych powodów. Wzmacniacze lampowe, gitary, nagłołnienie , mikrofony, kostki podłogowe i takie tam. Będzie chciał i miał zapał, niech wiosłuje. Byłem nauczycielem WT i fizyki, ale uciekłem do przemysłu za kasą.Przez nałcie lat pracowałem jako gł. mechanik w zakładach meblarskich, gdzie poznałem obróbkę drewna w innym wymiarze niż ręczne zmagania, poznałem mistrzów stolarskich, snycerzy. Potem miałem własny zakład stolarski, ale pył drzewny wybił mi skutecznie stolarstwo z głowy. Modny mahoł i pył ze szlifierki zrobiły robotę z moimi płucami skutecznę i musiałem zrezygnowaę z większych robót. Potem sklep ze sprzętem muzycznym i nie tylko, naprawianie i ustawianie gitar i tak mi zostało. Równolegle prowadziłem firmę rem-bud i z tego obecnie czyli od 30 lat

się utrzymuję. Dysponuję większołcię potrzebnych maszyn i urzędzeł do wszelkich robót więc mam łatwiej, a czego nie mam, to idę do kolegów i mam. Teraz zrobiłem sobie przerwę i szlajam się po internecie mieszajęc w głowach co niektórym

Tak to leciało! i niech dalej leci póki jest zdrowie i humor dopisuje. Pozdrawiam Ryszard