Mandolina z lat 50...

Dyskusje na temat instrumentów nie mieszczących się w innych kategoriach.

Moderator: poco

Janucik
Posty: 26
Rejestracja: 2020-11-27, 20:51

Mandolina z lat 50...

Post autor: Janucik » 2020-11-29, 17:30

Wstawiam fotki mojej mandoliny. Może ktoś ma o tym modelu jakąś wyrobioną opinię i zechce mnie trochę oświecić co to za cudo wpadło w moje ręce? Czy warto temu poświęcać czas? Mam nadzieję że zdjęcie wewnętrznej etykiety nie zostanie potraktowane jako kryptoreklama, bo nie spodziewam się, aby ta fabryka jeszcze istniała, chociaż nie mam pojęcia...

Obrazek
Awatar użytkownika
SebastianL
Posty: 749
Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
Lokalizacja: Gliwice

Re: Mandolina z lat 50...

Post autor: SebastianL » 2020-11-29, 17:39

Nie przejmuj się kryptoreklamą. Ta fabryka to znany, kultowy, chwalony, wspominany, znienawidzony, rodzimy DEFIL, czyli produkcja, gdzie na 100 instrumentów trafia się jeden zdatny do użytkowania.

Jak gryf jest prosty i da się ustawić wygodną akcję strun, to można grać. Fajerwerków na pewno nie będzie, ale ważne że sprawi radość.
Janucik
Posty: 26
Rejestracja: 2020-11-27, 20:51

Re: Mandolina z lat 50...

Post autor: Janucik » 2020-11-29, 18:04

Hmm, to mnie pocieszyłeś - co raz bardziej się zniechęcam... A może w tamtych czasach ta proporcja była odwrotna? :-)
Awatar użytkownika
Waldzither9
Posty: 1168
Rejestracja: 2018-04-18, 23:05

Re: Mandolina z lat 50...

Post autor: Waldzither9 » 2020-11-29, 19:58

Ta mandolina to tak zwany "Migdał" z powodu kształtu. Na zdjęciu nie widzę dokładnie ale gryf zdaje się bukowy, klon byłby lepszy.
Tak naprawdę liczy się na ile czujesz się komfortowo grając na niej i nic więcej, to że gryfy lubią się wyginać nie znaczy że tu też tak będzie. Gryf można kiedyś usztywnić prętem (truss rod) ale nie wiadomo czy będzie się wyginał, i czy polubisz grę bo to trochę pod górkę.
Generalnie na mandolinie gra się dynamiczniej, czas na zmianę chwytów jest krótszy, w bardzo dynamicznych kawałkach ma to znaczenie. Ja bakcyla mandoliny złapałem w Irlandii, wcześniej w kraju byłem przekonany że to cepelia i dożynki.
Tak naprawdę najbardziej mi się podoba mandolina oktawowa, czyli z menzurą około 50cm strojona GDAE czyli gra się jak na mandolinie, ale ma niższy ton, i brzmi bardziej jak gitara.
Shady grove na mandolinę tabsy i pokaz , doradzam przepisać tabsy i poćwiczyć (Folkowy kawałek popularny w Irlandii)
https://www.youtube.com/watch?v=xTCjlxmby-s
są ewentualnie podłączone filmiki zza wody niektóre na mandolinę
https://www.forumlutnicze.pl/viewtopic. ... 0&start=30
nie wiem co chciałbyś grać "zazizuzizuzaj?" z Nikodema Dyzmy? Gram to czasem, chwyty jak na gitarę do znalezienia w necie.
Ja lubię bluegrass i irlandzki folk, naszego bluesa też , chwytami gra się tak samo.
Sprawdź czy na pustej strunie(najgrubsza i najcieńsza) i na 12 progu uzyskujesz ten sam dźwięk (oczywiście przesunięty o oktawę) jeśli inne to trzeba przesunąć mostek aż się zgodzą, lekki skos mostka to standard
Póki co sie nie zniechęcaj bo to są realia a mandolina potrafi to czego nie potrafi gitara i vice versa.
Zawsze możesz mandolinę zukulelić (taka sama menzura) czyli założyć metalowe struny i nastroić jak ukulele i zabrzmi na 100% lepiej niż inne ukulele, z powodu metalowych a nie plastikowych strun, ale wcześniej musiałbyś przeliczyć jakie grubości strun potrzebne, bo to nie takie oczywiste. Lepiej jednak zagraj kilka kawałków na mandolinie zanim coś zadecydujesz.
Defil dla sekretarzy i na eksport potrafił stawać na wysokości zadania, ale na codzień zależało jak majster się wyspał i czy miał humor, mam dwie gitary i po kilku zabiegach jestem bardzo zadowolony, mandoliny kiedyś przerabiałem, ale wymagały wstawienia truss roda (pręta) a wtedy nie mogłem znaleźć krótkiego, wymiana progów, szlif podstrunnicy i wymiana kluczy to też standard, ale jeśli top jest z litego drewna to warto bo dziś to nieczęste. Warto po tylu latach gdyby coś było nie tak z dźwiękiem wymienić obelkowanie na takie z gęstymi słojami, czyli wiele słoi/włókien wzdłuż belki. Twój instrument wygląda na zadbany i trzymany w dobrych warunkach, coraz mniej takich, nawet jako pamiątka warto zachować. Gdyby to były lata 50te lub początek 60tych to może to lity top?
Parę kawałków wykonywanych na mandolinie znajdziesz w tym wątku
https://www.forumlutnicze.pl/viewtopic. ... 3&start=75
lub https://www.forumlutnicze.pl/viewtopic. ... &start=135
teraz doczytałem z kartki wewnątrz, rok produkcji to 1987
lata niedoborów i różnie z jakością, ale sam oceń, opiniami się nie kieruj, miejsca dużo nie zajmuje, tylko jakbyś na kilka lat zawiesił na ścianie bez używania, to poluzuj trochę struny to gryf na pewno się nie wygnie.
Ja mam całą kolekcję i brzdąkam "Krakowski Spleen" lu "Wyjątkowo zimny maj" Maanamu odganiając brzydka pogodę i smętka.
Pozdrawiam Andrzej
Janucik
Posty: 26
Rejestracja: 2020-11-27, 20:51

Re: Mandolina z lat 50...

Post autor: Janucik » 2020-11-29, 21:53

Andrzej, sorry że będę Cię trochę męczył tym tematem, ale prócz Ciebie (i Sebastiana) nie widzę innych użytkowników gotowych do dyskusji, a te uwagi są konkretne.
Na początek sprawa podstawowa - to na pewno są lata 50-te, bo pamiętam że Ojciec na niej grał zanim ja poszedłem do szkoły, czyli przed 1961 rokiem.:-) Nie wiem czy kupił nową, czy od kogoś. Data pisana jest ołówkiem, mi to wygląda na 57 X, czyli październik. Dociekam tego dokładnie, bo wtedy mandoliny były bardzo popularne, więc i robota mogła być solidniejsza - pokażemy kapitalistom nasza kulturę! ;-)
Co do budowy, to gryf jest wg mnie bukowy, ma charakterystyczne "przecinki". Nie bardzo się orientuję w fachowych nazwach poszczególnych części (lub skróty nazw - np. co to jest menzura?), ale mam wrażenie że użyte drewno jest solidnie wyselekcjonowane, bo słoje są równomierne i gęste. O to chodzi?
Piszesz o wygięciu gryfu. Czy chodzi o wygięcie pod wpływem naciągu strun? W takim razie mam wrażenie, że u mnie jest wygięty raczej w dół, więc jakoś się trzyma (zdjęcie). Nie po to piszę o tym wszystkim żeby usłyszeć ochy i achy, ale korzystam z okazji, bo trudno dziś o rozmowę z kimś kto siedzi w tak rzadkim temacie. Na razie mam obojętny stosunek do tego instrumentu.
Co do gry, to jeśli już mnie to "weźmie", to raczej pójdę w granie prostych melodii, bez technicznych fajerwerków - już nie te palce (na gitarze też tylko "na trzy chwyty" przy ognisku). :-)
Załączam kilka fotek. Dziękuję za pomoc i poświęcony czas.

Janusz


Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
popik10

Re: Mandolina z lat 50...

Post autor: popik10 » 2020-11-29, 22:58

No na trzecim od dołu zdjęciu widać że gryf by wypadało skorygować. Na pewno obniżyła by się akcja. Teraz faktycznie masz w złą stronę wygięty gryf.
Ale stan tego defila bardzo ładny.
Awatar użytkownika
Waldzither9
Posty: 1168
Rejestracja: 2018-04-18, 23:05

Re: Mandolina z lat 50...

Post autor: Waldzither9 » 2020-11-30, 04:57

O tym w jakich latach robiono takie z białą stylistyką powinien się wypowiedzieć jakiś "Defilolog".
Na gluglach ktoś na czymś podobnym gra i podaje że to lata 50te, sam nie wiem, swoją drogą, na tak kiepskich strunach i wyrobionych progach i tak brzmi ciekawie, pudło ma potencjał.
https://www.youtube.com/watch?v=xF1BNxxadG4
Zgodnie z datami z rozpiski https://forum.lubin.pl/printview.php?t=3888&start=0
to jeśli jest to DFIL to pomiędzy 1954 a 1963, a Jak DEFIL to po 1963.
Jak jest tradycja grania w rodzinie to przed tym nie uciekniesz...
Menzura to odległość mostka od siodełka, a ponieważ mostek ruchomy, to tutaj liczy się jako dwukrotność dystansu od progu zerowego do XII progu.
Mandolina ma menzurę 33cm czasem do 35, mandola 42, ale mandola ma strój CGDA.
33/2=16,5cm sprawdź czy tyle masz.
Gryf jest krzywy może struny go naprostują? Gdyby początek gryfu się podniósł trochę, na tyle aby był prosty, to można by pomyśleć o obniżeniu mostka, wtedy gra stałaby się lekka i przyjemna. Ja bym poczekał, a jak za pół roku nic się nie zmieni pod naprężeniem to doradzam korektę gryfu, instalację pręta w kanale, szlif podstrunnicy, wymianę progów i nowy mostek z kości wołowej zrobiony samodzielnie, a na koniec jeśli stare struny to wymianę strun. Do nauki gry to nie najlepszy instrument, ale ma potencjał, poza tym to pamiątka.
W obecnym stanie gryfu nie próbowałbym grać bo szkoda energii, jest źle.
Policz sobie ile by to kosztowało kasy i czasu i zdecyduj czy zaryzykujesz, czy poszukasz czegoś już grającego?
Pierwsze z brzegu co jest na portalach, i jest dobre do gry akordami, ale nic nie wiem o stanie ani właścicielu, lub o sposobie płatności ,na czymś podobnym z sukcesem uczyłem się grać
https://www.olx.pl/oferta/mandolina-sta ... 17f9d59cc2
ale nie ma telefonu?
podobne oferty można upolować na portalach, najlepiej tam gdzie można obejrzeć osobiście bo blisko.
Kupując sprawdzaj krzywiznę gryfu, odstęp strun od podstrunnicy na XII progu aby nie był za duży, czy klucze stroją i trzymają, czy pudło nie ma pęknięć, mimo że jest ze sklejki. Spróbuj zagrać proste dwupalcowe chwyty G,C,D i oceń czy brzmią czysto.
Oczywiście zbijaj cenę jak się da, i pamiętaj ,że wielu oszukuje a niektóre oferty to fatamorgana. Kupuj tylko osobiście lub płać przy odbiorze i sprawdzaj. Zawsze jest ryzyko że kupioną też będzie trzeba naprawiać, jak nie od razu to chwilę później...
Ta defilowska to łatwizna do klejenia i rozklejania, ta stagga trudna w porywach do bardzo trudna.
Pozdrawiam Andrzej
Janucik
Posty: 26
Rejestracja: 2020-11-27, 20:51

Re: Mandolina z lat 50...

Post autor: Janucik » 2020-11-30, 16:00

Temat zaczyna mnie wciągać, tym bardziej, że w dziedzinie " białej stylistyki" z lat 50 możecie mnie uważać za 100 procentowego "defilologa".:-) Nie mam potrzeby zmyślać ani upiększać niczego, zwyczajnie opisuję historię tego instrumentu. Nie liczyłbym że ktoś taką staroć pamięta z dzieciństwa, a ci którzy wtedy byli przy produkcji, dziś mieliby ponad sto lat - niech sobie odpoczywają w pokoju...
Dzięki za objaśnienia i "menzurę" - moja ma 33cm.
Gryfu struny nie naprostują, skoro pod takim naciągiem są one już ponad 60 lat. Poza tym jest to krótki gryf, i solidnie połączony z pudłem. Przypuszczam że tak został zamontowany fabrycznie, nie ma tam żadnych śladów pęknięć czy dodatkowych klejeń. A poza tym jeśli jest jakieś skrzywienie, to po co je prostować? Żeby oddalić struny od progów? Myślę że taki kąt czynnej części gryfu jest celowy dla łatwości nacisku na struny. Mogę nacisnąć na każdy próg i dźwięk mam czysty. Owszem jest pewne ugięcie tej białej "masy", ale nad 10 progiem struny są zaledwie 2mm powyżej. Dalszy odcinek gryfu i tak zostawiam wirtuozom... Nie wyobrażam sobie instalowania tam jakiegoś pręta wzmacniającego.
Oczywiście zużycie elementów jest, choćby progi (szczególnie 1 i 2 - powyżej 5 progi są dziewicze), klucze(strasznie oporne), czy metalowe struny, które jeśli były wymieniane to co najmniej przed 40 laty - ja tego nie robiłem. Tej mandoliny nie używał żaden zawodowiec czy chałturnik, ale od czasu do czasu zapalony amator, któremu dość szybko zapał minął.
Czy nauka i granie na tym teraz i w takim stanie to strata czasu? Być może nie o wszystkim wiem co te moje zdjęcia mówią, Wam wystarczy rzut oka, ale może warto by posłuchać jeszcze dźwięku? Muszę koniecznie znaleźć kogoś kto ze znawstwem trąci struny, i być może wbije ten ostatni gwóźdź, a mi wybije mandolinę z głowy...
Dzięki Andrzej za linki do różnych ciekawostek, jednak innej mandoliny nie będę szukał. Trochę mnie tu oświeciliście, i chyba nie jestem skazany na niepowodzenie z tym moim instrumentem. Chyba jeszcze bardziej zacznę go szanować, a że czasu wolnego mam dużo... Zobaczymy.
To na tyle - dzięki! Jeszcze się po tym forum pokręcę.;-)

Pozdrawiam Janusz.
Awatar użytkownika
PiotrCh
Posty: 4398
Rejestracja: 2013-02-12, 00:04
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Mandolina z lat 50...

Post autor: PiotrCh » 2020-11-30, 16:34

Pewnie, nie odpuszczaj:)
Tutaj pan gra na mandolinie:
https://www.youtube.com/watch?v=KsCRtOLM3gk

Powodzenia!
pozdrowienia
Piotr
Awatar użytkownika
SebastianL
Posty: 749
Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
Lokalizacja: Gliwice

Re: Mandolina z lat 50...

Post autor: SebastianL » 2020-11-30, 16:37

Jak założysz nowe struny i gra Cię zadowoli, to zdecydowanie warto na niej grać. Jak się wciągniesz, to sam prawdopodobnie dojdziesz do wniosku, że warto kupić lepszy instrument. Pomimo mankamentów mandolina ta może ładnie zagrać.

Jako że forum jest lutnicze, to jednak muszę dodać swoje trzy grosze w tej dziedzinie:

Odnośnie wygiętego gryfu moja opinia jest krytyczna - nadaje się tylko na opał.

Jeśli gryf się tak wygiął, to znaczy że został wykonany z nieodpowiedniego drewna, niezgodnie ze sztuką i/lub mandolina miała liczne przygody z gwałtownymi zmianami wilgotności.

Czy wygięcie jest celowe? Nie wiem, ale trudno mi w to uwierzyć. Zgodnie ze sztuką gryf powinien być płaski na całej długości i tak skonstruowany, by nie wyginał się wte i we wte.

Po raz wtóry powtórzę że nie jestem wrogiem marki Defil, ale nie mam zamiaru udawać że te instrumenty mają jakąkolwiek wartość poza sentymentalną. Abstrahując od tego przypadku, często na forum trafiają się użytkownicy którzy mają starego Defila i pragną tchnąć w niego nowe życie. Moim zdaniem jest to strata czasu. Lepiej poświęcić go na budowę nowych dobrych instrumentów, a Defilom pozwolić odpoczywać na ich zasłużonej emeryturze.
Awatar użytkownika
PiotrCh
Posty: 4398
Rejestracja: 2013-02-12, 00:04
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Mandolina z lat 50...

Post autor: PiotrCh » 2020-11-30, 16:45

Dla mnie jest bardziej niż oczywiste, że gryf się nie wygiął:) On został wklejony pod takim kątem, a podstrunnicę dociągnięto do płaszczyzny deki stąd efekt wygięcia. Ta mandolina od nowości była tak samo grywalna jak i dzisiaj (nie)jest.
Na początek zabawy ok, żeby posmakować. Potem lepszy instrument się przyda.
pozdrowienia
Piotr
Awatar użytkownika
SebastianL
Posty: 749
Rejestracja: 2020-06-16, 08:55
Lokalizacja: Gliwice

Re: Mandolina z lat 50...

Post autor: SebastianL » 2020-11-30, 16:50

Ale po co tak robić? Czy chodzi o uniknięcie problemu gryfu wygiętego w drugą stronę przez naciąg strun? Tak mocne odchylenie gryfu utrudni grę na wysokich progach i popsuje intonację.
Awatar użytkownika
PiotrCh
Posty: 4398
Rejestracja: 2013-02-12, 00:04
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Mandolina z lat 50...

Post autor: PiotrCh » 2020-11-30, 16:55

Po co, po co :) Tak się panu wkleiło i tak zostało :)
pozdrowienia
Piotr
Awatar użytkownika
Waldzither9
Posty: 1168
Rejestracja: 2018-04-18, 23:05

Re: Mandolina z lat 50...

Post autor: Waldzither9 » 2020-11-30, 17:11

A ja pamiętam z lat 70tych kilku takich co próbowali na tym grać i ich liczne podejścia do tematu krzywiących się gryfów.
Jedna z metod to było nawilżanie skrzywionego gryfu , szczególnie bliżej główki i jak był nawilżony to wkręcanie go na dłuugo aby wysychał wolno w "dyby" aby miał skrzywienie w drugą stronę, co potem struny po jakimś czasie miały skorygować. Truss rody były wtedy nieosiągalne co najwyżej ceowniki z alu albo stalowe sztabki były osiągalne, ale epoxy wtedy był za dewizy, a inne kleje popuszczały przy wilgoci.
prawidłowo powinno być tak, że struny od progu zerowego minimalnie oddalają się od podstrunnicy z każdym kolejnym progiem, u Ciebie oddalanie zwiększa się dramatycznie, a przy dociskaniu zmienia się naprężenie i dźwięk jest daleki od oczekiwanego.
Ja latem w jednym instrumencie naciąłem flexem 3mm kanał w gryfie ale nie pod podstrunnicą tylko po stronie przeciwnej (od strony grającego) i zalałem tam epoxy sztabkę stalową dociętą z haka-półki, a na wierzch dałem listewkę klonową, i docisnąłem.
Jest gryf prosty ale dźwięk cienkich strun jest idealny, za to basowe są wytłumione, poprawić raczej się nie da.
Twój instrument jest "sentymentalny" i lepiej nie przerabiać jak ja, bo to okaz kolekcjonerski.
Z krzywym gryfem to będzie brzdąkadełko i nic więcej.
Inna sprawa to prawidłowe odchylenie gryfu od płaszczyzny topu powinno wynosić 3 stopnie, aby mostek mógł być trochę wyżej od pudła, nie wiemy jak tutaj jest.
Pozdrawiam Andrzej
Janucik
Posty: 26
Rejestracja: 2020-11-27, 20:51

Re: Mandolina z lat 50...

Post autor: Janucik » 2020-11-30, 18:56

Cieszy mnie Wasze zainteresowanie i chęć pomocy, przy okazji sympatycznie się dyskutuje...
Co do odchylenia gryfu to wstawiam fotkę.
Na końcu pokazuje się około 3 mm bok, co przy odległości od pudła 150 mm daje ciut powyżej 1 stopnia - gdzie tu jeszcze do trzech? Ale na kolejnym zdjęciu z profilu widać że za 8 progiem zakrzywia się ta biała listwa z progami (podstrunnica?) i wtedy rzeczywiście zaczyna się dramatyczne zwiększanie odległości od strun. Z kolei drugi profil nie pokazuje już tego skrzywienia, no może trochę mniej... Tak czy owak ten element jest felerny.
Jak wspomniałem, nie przewiduję korzystania z tej strefy gryfu. Mam fajnie, bo nie muszę.:-) Poza tym nie podejmę się tego raczej sam naprawiać, bo ostatnie co z drewna zrobiłem, to była proca.;-)
Plan mam taki, żeby zacząć ćwiczyć na tym co jest. Da się to nastroić - znalazłem stosowny wiekiem kamerton rurkowy, nuty znam, a w szpargałach była stara "Szkoła na mandolinę" E Ciukszy (może polecacie inny podręcznik do nauki?), gorzej będzie w przyszłości z widzami - dla kogo grać? A Wy gracie gdzieś systematycznie, czy tylko dla siebie przy okazji kolęd?

Jeszcze jedno pytanie, pewnie niezbyt mądre: Czy można nastroić tę mandolinę inaczej, np. zamiast E5 zacząć od E4, i następne odpowiednio niżej? Wiem że to trochę kombinacji, ale byłaby wtedy szansa na jakieś chociaż pomruczenie do wtóru, bo przy tak wysokich dźwiękach gardła szkoda.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
ODPOWIEDZ