Temat jest ciekawy. Kilkadziesiąt lat siedzę w akustyce i wiem, że czasem dzieją się cuda. Np ustawienie prądu podkładu w kaseciaku po wymianie głowicy, nie dej panbucku żeby jeszcze na taką droższą - tego bez zdecydowanego zasugerowania czy wręcz chamskiego wmówienia pt. właścicielowi, że już jest ok, po prostu nie dało się zrobić. No ale kaseciaki się skończyły i dobrze.
Inny temat - budowa zespołów głośnikowych. Normalnie to jest tak, że jak coś słyszę to wychodzi to w pomiarach, może być tak, że tego nie słyszę a w pomiarach wychodzi, ale nie mam tak, że słyszę a w pomiarach nic nie widać. No ale to ja tak mam i nic na to nie poradzę, że nie słyszę a inni słyszą, tak mam i już. Nie to, żebym tak na mać od zawsze w nic nie wierzył, jak boniedydy próbowałem! Np oklejałem kosze głośników pianką, no ponoć jest tak, że ewidentnie poprawia ich osiągi. No ale mi nie poprawiała, ani na ucho, ani w pomiarach.
Co jakiś czas nawiedza mnie jeden audiofil. Ma oko do sprzętu, nie powiem, fajne sztuki przygarnia. Mam przyjemność oglądać je, bo używa jakichś grubych audiofilskich kabli, które mu się w zaciskach nie mieszczą, więc robi tak: do zacisku wkłada jakiś np bananek, do bananka coś tam jeszcze i jak trza to jeszcze coś (wszystko audiofilskie, pozłacane, drogie) i dopiero do tego ten gruby audiofilski kabel głośnikowy. Skutek tych audiofilskich zabiegów jest taki, że mu sie to to co jakiś czas omsknie, przekręci, stynkie, strzeli, no i mam robotę. Części oczywiście muszę stosować oryginalne, parowane, cynę do lutowania beztlenową (nie przyznaję się, że nawet nie wiem co to jest, ta cyna). Najlepsze jest to, że on nie robi tego tylko po to, żeby było audiofilsko, ale on słyszy różnicę! Kable których używa ponoć maja strzałki żeby było wiadomo w którą stronę wpiąć, a on słyszy różnicę na kierunku, sprawdzał z sąsiadem i obaj słyszeli! Sąsiad też audiofil.
To oczywiście nie to, żebym sam był taki "na mać!" sceptyczny, ale wiem, że można się zakręcić jak słoik z dżemem, a to niepotrzebne jest, bo czasu i roboty szkoda