Endorsing !
Moderator: Jan
Endorsing !
Rzecz , przy ktorej odczuwam niesmak. Z punktu widzenia muzyka jest to dodatkowe zrodlo pieniedzy. Ale pieniedzy , ktore wedlug mnie nie sa uczciwie zarobione. Z jednej strony muzykom nie podoba sie kopiowanie plikow muzycznych np. w internecie z drugiej chetnie stosuja forme wypaczajaca zasady wolnego rynku , mowie wlasnie o endorsingu. W dyskusjach o sprzecie muzycznym na roznych forumach i na przestrzeni lat zauwarzylem , ze zawsze funkcjonuje argument , kto na czym gra.
Rzecz jest zludna badz co najmniej wypaczajaca rzeczywistosc.
Firma PRS sprzedaje wiosla po cenie o wiele przekraczajacej faktyczna wartosc instrumentu ale moze to robic bo kupila "zestaw" artystow , ktorzy za oplata uzywaja jej gitar. John Myung przyznaje sie otwarcie na lamach niemieckiego czasopisma basowego , do roznicy miedzy instrumentem na ktorym gra (reczna robota) a tym , ktory stoi w sklepie i jest firmowany jego nazwiskiem (seryjny bas produkowany systemem tasmowym).
Najbardziej smieszne jest to , ze wiekszosc firm stosuje wlasnie taka taktyke ... Z tym , ze instrumenty dla muzykow "endorsingowych" firmy zlecaja lutnikom indywidualnym. I tak Gitary Ibaneza JEM dla Stevie Vaia zostaly zbudowane przez Joe Despagne ale sa naturalnie firmowane przez Ibaneza. Rewelacyjny lutnik kalifornijski Max budowal "Gibsony" Slasha, a PRS uzywa manufaktury z Baltimore do produkcji "swoich" modeli EG Model USA . Lista takich machinacji jest dluuuga i niema sensu jej tu ciagnac.
Chetnie podyskutuje na ten temat , kto zarabia na tym procederze , kto traci i czy jest to uczciwe... Zapraszam do rozmowy!
Rzecz jest zludna badz co najmniej wypaczajaca rzeczywistosc.
Firma PRS sprzedaje wiosla po cenie o wiele przekraczajacej faktyczna wartosc instrumentu ale moze to robic bo kupila "zestaw" artystow , ktorzy za oplata uzywaja jej gitar. John Myung przyznaje sie otwarcie na lamach niemieckiego czasopisma basowego , do roznicy miedzy instrumentem na ktorym gra (reczna robota) a tym , ktory stoi w sklepie i jest firmowany jego nazwiskiem (seryjny bas produkowany systemem tasmowym).
Najbardziej smieszne jest to , ze wiekszosc firm stosuje wlasnie taka taktyke ... Z tym , ze instrumenty dla muzykow "endorsingowych" firmy zlecaja lutnikom indywidualnym. I tak Gitary Ibaneza JEM dla Stevie Vaia zostaly zbudowane przez Joe Despagne ale sa naturalnie firmowane przez Ibaneza. Rewelacyjny lutnik kalifornijski Max budowal "Gibsony" Slasha, a PRS uzywa manufaktury z Baltimore do produkcji "swoich" modeli EG Model USA . Lista takich machinacji jest dluuuga i niema sensu jej tu ciagnac.
Chetnie podyskutuje na ten temat , kto zarabia na tym procederze , kto traci i czy jest to uczciwe... Zapraszam do rozmowy!
ESP ( firma często pomijana ale to chyba ostatni gracz który trzyma poziom z pośród seryjnej produkcji ) ma 3 fabryki [ właściwie 1 z nich to fabryka ]
Pierwsza robi najtańsze serie, druga ( tu juz trudniej mówić o fabryce ) robi wyzsze i wysokie modele, trzecia to większa pracownia lutnicza - robione tam sa modele dla artystów, oraz ich serie i serie custom - w skutek tego gitara dla pana X nie rożni się wiele od gitary sygnowanej jego nazwiskiem [ rożni się tak jak mogą się różnic 2 gitary wykonane na równym i wysokim poziomie ]
Takie podejście jest dużo sensowniejsze ale wciąż jest momentami nieuczciwe.
Dużo lepsza politykę ma Mesa Boogie - oni nie podpisują zadanej umowy z artysta. Nie maja tez sygnowanych modeli - co najwyżej wykończenia.
Inna sprawa ze jeśli artysta uważa wzmacniacz za najlepszy na świecie - to może ( na własną prośbę i bez pieniędzy ) umieścić swoja gębę obok wzmacniacza na stronie Mesa Boogie bądź w ich katalogu - tak zrobił np Andy Timmons.
No oczywiście nie jest aż tak pięknie ze bez kasy - Mesa zorganizowała światowa trasę promocyjna dla Andiego i jego zespołu i swoich wzmacniaczy - oczywiście kasę jakaś za to zarobił.
Ale co ciekawe - nikt nie zabronił powiedzieć Mr Timmonsowi ze mesa Stilletto ( jeden z wzmacniaczy jaki używał - wzorowany na starych marshallach ) jest prawie tak dobra jak stary marshall ale marshall w takiej trasie by się posypał z 20 razy
Pierwsza robi najtańsze serie, druga ( tu juz trudniej mówić o fabryce ) robi wyzsze i wysokie modele, trzecia to większa pracownia lutnicza - robione tam sa modele dla artystów, oraz ich serie i serie custom - w skutek tego gitara dla pana X nie rożni się wiele od gitary sygnowanej jego nazwiskiem [ rożni się tak jak mogą się różnic 2 gitary wykonane na równym i wysokim poziomie ]
Takie podejście jest dużo sensowniejsze ale wciąż jest momentami nieuczciwe.
Dużo lepsza politykę ma Mesa Boogie - oni nie podpisują zadanej umowy z artysta. Nie maja tez sygnowanych modeli - co najwyżej wykończenia.
Inna sprawa ze jeśli artysta uważa wzmacniacz za najlepszy na świecie - to może ( na własną prośbę i bez pieniędzy ) umieścić swoja gębę obok wzmacniacza na stronie Mesa Boogie bądź w ich katalogu - tak zrobił np Andy Timmons.
No oczywiście nie jest aż tak pięknie ze bez kasy - Mesa zorganizowała światowa trasę promocyjna dla Andiego i jego zespołu i swoich wzmacniaczy - oczywiście kasę jakaś za to zarobił.
Ale co ciekawe - nikt nie zabronił powiedzieć Mr Timmonsowi ze mesa Stilletto ( jeden z wzmacniaczy jaki używał - wzorowany na starych marshallach ) jest prawie tak dobra jak stary marshall ale marshall w takiej trasie by się posypał z 20 razy
Tak to już jest z prawami "wolnego" rynku . Trochę jak z reklamami . Sadowsky np , wykonał sygnaturę dla gitarzysty Jimmy'ego Bruno . Ale jednocześnie ma w ofercie ten sam model gitary bez sygnatury hihhh.
Nie wiem na ile i czy był stosował jakikolwiek kompromis , (mowa o budowie) ,tak czy siak ponoć te instrumenty się bronią . Nie wiem , nie ogrywałem .
Nie wiem na ile i czy był stosował jakikolwiek kompromis , (mowa o budowie) ,tak czy siak ponoć te instrumenty się bronią . Nie wiem , nie ogrywałem .
No i dobrze, ze nie zabronił, bo to tak jak by Mesa i Marshall w jednym, taki chwyt aby odebrać Marshallowi część elektoratu.furiosan pisze: nikt nie zabronił powiedzieć Mr Timmonsowi ze mesa Stilletto ( jeden z wzmacniaczy jaki używał - wzorowany na starych marshallach ) jest prawie tak dobra jak stary marshall ale marshall w takiej trasie by się posypał z 20 razy
Czytając różne fora zauważam, że ludzie zajmujący się muzyka powiedzmy na co dzień zaczynają się skłaniać ku lutniczym wyrobom na zamówienie. Dlaczego? Ano dlatego ,że w końcu zaczęli zauważać, że w sklepach są coraz gorzej wykonane wiosła i wcale nie w tych najniższych cenach. I tak jeżeli ktoś ma wydać 5 tysi i kupić gitarę markową, która jest markowa tylko ze względu na logo woli iść do lutnika i zamówić customowy sprzęt, który będzie niezawodny, który będzie wyregulowany jak sam klient tego chce, bo nie ukrywajmy, że 90% sklepowych nawet firmowych wioseł nie jest tak dopracowanych, żeby ustawić sobie np akcję 1 mm. Trzeba to to oddawać od razu do szlifowania progów lub wręcz wymiany. Ludzie zaczęli w końcu zauważać,że im się wciska marketingową ściemę
Mnie taki obieg sprawy cieszy. Bo i lutników może będzie więcej, albo ci co są będą mieli więcej roboty, ludzie zaczną doceniać tą pracę, a firmy produkujące gitary będą musiały zejść z cen, żeby swoje wyroby sprzedać.
Mnie taki obieg sprawy cieszy. Bo i lutników może będzie więcej, albo ci co są będą mieli więcej roboty, ludzie zaczną doceniać tą pracę, a firmy produkujące gitary będą musiały zejść z cen, żeby swoje wyroby sprzedać.
- palisander
- Posty: 1003
- Rejestracja: 2009-04-17, 12:55
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Jest jeszcze jeden aspekt sprawy. Otóż wszystko co przejdzie kontrolę jakości w fabryce trafia na ,,kupkę" z której zaopatruje się rynek Stanów Zjednoczonych , Europy zachodniej i innych wymagających rynków na których zależy producentowi. Do Polski trafiają już tylko instrumenty z tych ,,kupek" z jakością drugą lub trzecią... Nadal niestety jesteśmy traktowani jak rynek wschodni... I nie tyczy się to wyłącznie instrumentów muzycznych...
podstawa to dokładność