Moja mała refleksja na temat instrumentów lutniczych
Moderator: Jan
Moja mała refleksja na temat instrumentów lutniczych
Szperałem sobie po internecie szukając gitar lutniczych ,zdziwiło mnie dla czego tak nisko cenione są prace lutników .Moim zdaniem lutnicze gitary nie wymagają poprawek ,czasem kwestia elektryki ale to też kwestia gustu .Spotkałem sie z takim cytatem że gitara od lutnika traci na wartości po opuszczeniu warsztatu ,czy znaczek z logiem jest taki istotny ? Miałem u siebie wiele instrumentów z Logiem przyjechały prosto z usa i szły na warsztat .
Jestem ciekawy waszych opinii
Widziałem na YT gitare jednego z forumowiczów i moim zdaniem brzmiała świetnie .
Jestem ciekawy waszych opinii
Widziałem na YT gitare jednego z forumowiczów i moim zdaniem brzmiała świetnie .
Ja nie uważam,ze praca lutników nie jest ceniona. Po prostu nie stać na nią 70% muzyków, a juz na pewno muzyków amatorów. Druga kwestia to to ,że na różnorakich forach poleca sie te same firmy i marki i tak łańcuszek sie rozwija. Renoma i reklama - to jest klucz do wszystkiego. Do tego dochodzi jeszcze słaba wiedza większości muzykujących. Co czytaja to kupuja wierząc,ze to jest dla nich dobre. Dopiero z biegiem czasu uczą sie poznając inne sprzęty co tak naprawdę chcą i co im odpowiada. Wtedy dopiero zaczynają doceniac customowe dzieła.
No fakt z autopsji przez te dziesiąt lat jak gram zaczynałem od akustyków przerobiłem chyba wszystkie konstrukcje i teraz najbardziej lubie jednak elektroakustyki .Piniasty pisze:Ja nie uważam,ze praca lutników nie jest ceniona. Po prostu nie stać na nią 70% muzyków, a juz na pewno muzyków amatorów. Druga kwestia to to ,że na różnorakich forach poleca sie te same firmy i marki i tak łańcuszek sie rozwija. Renoma i reklama - to jest klucz do wszystkiego. Do tego dochodzi jeszcze słaba wiedza większości muzykujących. Co czytaja to kupuja wierząc,ze to jest dla nich dobre. Dopiero z biegiem czasu uczą sie poznając inne sprzęty co tak naprawdę chcą i co im odpowiada. Wtedy dopiero zaczynają doceniac customowe dzieła.
Strasznie sie wnerwiłem widziałem w jednym sklepie ,,chińszczyzne ,,za 200 ze zmienionymi logami na jednego znajomego lutnika za dużo większą kase ,nie wiem tylko czy ktoś robi taki numer lokalnie ,ale sie przyglądne bo znam tamte prace i są zupełnie inne .
bo muzyk bez gibola, fendera lub prsa to w opinii ogolu taki polmuzyk.
W ubieglym tygodniu bylem w warsztacie mensingera w waksmundzie ... ich instrumenty to jak lutnicza robota, piekne i swietnie grajace ...
na YT mozna zobaczyc produkcje: http://www.youtube.com/watch?v=OmTP1Sbf5Qo
ciesze sie ze nie mozna bylo placic karta bo by mi koszty urlopu wzrosly, ale joker s honeyburst w bagazniku by przyjechal
W ubieglym tygodniu bylem w warsztacie mensingera w waksmundzie ... ich instrumenty to jak lutnicza robota, piekne i swietnie grajace ...
na YT mozna zobaczyc produkcje: http://www.youtube.com/watch?v=OmTP1Sbf5Qo
ciesze sie ze nie mozna bylo placic karta bo by mi koszty urlopu wzrosly, ale joker s honeyburst w bagazniku by przyjechal
Nasz rynek, zarówno muzyczny jak i wszystkie z nim powiązane są po prostu niedorozwinięte. Nie chcę się tutaj rozpisywać o Bayer Fullach i Dodach Elektrodach, bo to nie to forum, ale polski konsument ogólnie jest naiwny i podatny na manipulację. To dotyczy oczywiscie wszystkich konsumentów na całym świecie, ale u nas procent tych świadomych jest wyjątkowo mały. ludsie chłoną papkę medialną i w nią wierzą. Co bardziej "sprytni" myślą,ze jak pójdą do sklepu to im sprzedawca uczciwie i życzliwie doradzi najlepszy instrument, ale nie to co mu akurat najbardziej zalega. Oczywiście nie jest tak we wszystkich sklepach, ale pomagałem niedawno znajomemu kupić gitarę klasyczną dla córki, do nauki. Miał być to pierwszy instrument, wiadomo że na jakiś czas tylko. Jak sprzedawcy słyszeli taki tekt to pokazywali niewyobrażalne chłamy, jeden tylko polecił coś, co było naprawdę akceptowalne w swojej cenie, żeby było w ogóle śmiesznie nie był to żaden wynalazek typu Yamaha (te szczerze mówiąc były najgorsze, a z największym uporem były polecane), Hohner czy Ibanez tylko rumuńska Hora. Wiadomo, że to nie jest wybitny instrument, ale w odróżnieniu od pozostałych gitar w niskich cenach nie brzmiał jak nocnik zalany wodą albo czymś gorszym. Nie dałem sobie wcisnać kitu, ponieważ z instrumentami muzycznymi mam do czynienia od 8 roku życia i od razu słyszę jak coś jest badziewne, ale setki osób które zaczynają grać bez problemu łykają takie kity. Potem jeszcze przeczytają test w gazecie, gdzie każda gitara jest fajna (i nie może być inaczej, gazety żyją z reklam, muszą pisać dobre recenzje,żeby nie stracić płatników) no i wielu raz na zawsze zaczyna myśleć dokładnie takimi kategoriami, jakimi dystrybutorzy chcą, żebyśmy myśleli.
Jeszcze inna sprawa jest taka, ze o ile instrumenty akustyczne są trudniejsze do zbudowania, instrument elektryczny to w zasadzie wystarczy, że jest dobrze wykonany stolarsko. Wiadomo, że będzie miał ograniczenia, ale będzie grywalny. Pisałem już to w temacie o chińskim Epi. Nie usiłuję powiedzieć, ze to jest śwqietne wiosło, ale z mojego punktu widzenia ma wszystko co powinien mieć, żeby można było na tym grać. Odzywa się równo, przewidywalnie, akcja strun sensownie niska (choć jasne,że szału nie ma, ale też nie odstają na pół centymetra) nie ma problemów technicznych no i to tyle. Po to, żeby sobie poćwiczyć, żeby nie wyjść z wprawy nie potrzeba nic lepszego. własnie to, oraz to o czym za chwilę napiszę zdecydowało o zakupie w moim przypadku.
Trzeci problem jest taki, że jak wpadniesz miedzy wrony musisz krakać jak i one. Jeśli ktoś myśli kiedyś odsprzedać dane wiosło to przynajmniej w tym kraju straci dużo więcej niż na czymś co trzeba ograć, na czym trzeba się poznać niż na tym co jest rozreklamowane, wręcz przereklamowane. Sam się własnie tym kierowałem przy wyborze marki, padło na Epi, ponieważ one są chodliwe, w każdej chwili można to wystawić na Alledrogo i w ciągu kilku tygodni spieniężyć. Trafiło mi się akurat nienajgorsze wiosło, które tak jak pisałem wytrzymuje porównanie z wiosłami w okolicach 2-3 tysięcy (i nie wiem czy to jest reguła czy tylko ten egzemplarz jest OK, nie wnikam w to), ale nie będę ściemniał, że tym własnie kierowałem się przy wyborze marki, kierowałem się tym jak łatwo będzie go upłynnić, ponieważ z załozenia było to wiosło na jakiś czas tylko. Oczywiscie w tej kasie nie było mowy o prawdziwym lutniczym instrumencie (wybór był między Epi a jakimiś Wahburnami, Yamahami itd itp), ale o co innego mi chodzi. Chodzi o to, że zapewne wielu ludzi myśli podobnie, także tych z większą kasą. Ja oczywiście mając większą kase do wydania szukałbym lutniczego wiosła i z założeniem, że nie będę już go sprzedawał, ale spora ilość muzyków zawsze kupuje ze świadomością, że prędzej czy później trzeba będzie sprzedać instrument i kupić następny. Ponieważ rynek chłonie najlepiej to czego jest najwięcej wybór pada na jeden z tysięcy "oryginalnych" instrumentów.
Myślę,że rynek musi po prostu dojrzeć do instrumentów lutniczych. nie sądzę,że coś szybko ruszy w temacie, ale pomału, z każdym lutniczym instrumentem coraz mniejsze znaczenie będzie miał ostatni opisany przeze mnie aspekt. Lemingi kupujące wiosła na podstaie zdjęć i pięknych tekstów w gazetach będą zawsze i zawsze będą stanowić główną część tego rynku, ale może nie bedzie tak, że na forach takie jak to dyskutuje kilkanaście osób, a fora traktujace o "markowych" sprzętach pękają w szwach. Na razie lutnicze instrumenty są dla Polaków jak sportowe samochody - każdy Polak wie doskonale, że takie auto nie jest dla niego, nie nadaje się na nasze drogi, ale prawda jest taka, że bardzo niewielu miało okazję takimi jeździć i samemu się przekonać o co w ogóle w tym temacie chodzi.
Jeszcze inna sprawa jest taka, ze o ile instrumenty akustyczne są trudniejsze do zbudowania, instrument elektryczny to w zasadzie wystarczy, że jest dobrze wykonany stolarsko. Wiadomo, że będzie miał ograniczenia, ale będzie grywalny. Pisałem już to w temacie o chińskim Epi. Nie usiłuję powiedzieć, ze to jest śwqietne wiosło, ale z mojego punktu widzenia ma wszystko co powinien mieć, żeby można było na tym grać. Odzywa się równo, przewidywalnie, akcja strun sensownie niska (choć jasne,że szału nie ma, ale też nie odstają na pół centymetra) nie ma problemów technicznych no i to tyle. Po to, żeby sobie poćwiczyć, żeby nie wyjść z wprawy nie potrzeba nic lepszego. własnie to, oraz to o czym za chwilę napiszę zdecydowało o zakupie w moim przypadku.
Trzeci problem jest taki, że jak wpadniesz miedzy wrony musisz krakać jak i one. Jeśli ktoś myśli kiedyś odsprzedać dane wiosło to przynajmniej w tym kraju straci dużo więcej niż na czymś co trzeba ograć, na czym trzeba się poznać niż na tym co jest rozreklamowane, wręcz przereklamowane. Sam się własnie tym kierowałem przy wyborze marki, padło na Epi, ponieważ one są chodliwe, w każdej chwili można to wystawić na Alledrogo i w ciągu kilku tygodni spieniężyć. Trafiło mi się akurat nienajgorsze wiosło, które tak jak pisałem wytrzymuje porównanie z wiosłami w okolicach 2-3 tysięcy (i nie wiem czy to jest reguła czy tylko ten egzemplarz jest OK, nie wnikam w to), ale nie będę ściemniał, że tym własnie kierowałem się przy wyborze marki, kierowałem się tym jak łatwo będzie go upłynnić, ponieważ z załozenia było to wiosło na jakiś czas tylko. Oczywiscie w tej kasie nie było mowy o prawdziwym lutniczym instrumencie (wybór był między Epi a jakimiś Wahburnami, Yamahami itd itp), ale o co innego mi chodzi. Chodzi o to, że zapewne wielu ludzi myśli podobnie, także tych z większą kasą. Ja oczywiście mając większą kase do wydania szukałbym lutniczego wiosła i z założeniem, że nie będę już go sprzedawał, ale spora ilość muzyków zawsze kupuje ze świadomością, że prędzej czy później trzeba będzie sprzedać instrument i kupić następny. Ponieważ rynek chłonie najlepiej to czego jest najwięcej wybór pada na jeden z tysięcy "oryginalnych" instrumentów.
Myślę,że rynek musi po prostu dojrzeć do instrumentów lutniczych. nie sądzę,że coś szybko ruszy w temacie, ale pomału, z każdym lutniczym instrumentem coraz mniejsze znaczenie będzie miał ostatni opisany przeze mnie aspekt. Lemingi kupujące wiosła na podstaie zdjęć i pięknych tekstów w gazetach będą zawsze i zawsze będą stanowić główną część tego rynku, ale może nie bedzie tak, że na forach takie jak to dyskutuje kilkanaście osób, a fora traktujace o "markowych" sprzętach pękają w szwach. Na razie lutnicze instrumenty są dla Polaków jak sportowe samochody - każdy Polak wie doskonale, że takie auto nie jest dla niego, nie nadaje się na nasze drogi, ale prawda jest taka, że bardzo niewielu miało okazję takimi jeździć i samemu się przekonać o co w ogóle w tym temacie chodzi.
dokładnie o to mi chodziło ale nie wiedziałem jak napisać.bart_z pisze:ale polski konsument ogólnie jest naiwny i podatny na manipulację. To dotyczy oczywiscie wszystkich konsumentów na całym świecie, ale u nas procent tych świadomych jest wyjątkowo mały
mi tam ten stan nie przeszkadza. przynajmniej nie ma tu bzdurnego pisaniabart_z pisze:ale może nie bedzie tak, że na forach takie jak to dyskutuje kilkanaście osób, a fora traktujace o "markowych" sprzętach pękają w szwach.