: 2013-02-21, 14:36
Zaletą wielopunktowości jest sumowanie się sygnałów. Sumowanie jak sumowanie, coś się wzmocni, coś wygasi, ale zaletą jest to, że suma jest bardziej podobna do sumy, którą słyszymy , bo słyszymy cały instrument, a nie tylko fragment płyty pod mostkiem. Więc jeśli celem jest nagłośnić tak, aby słyszeć z głośnika to co słyszymy z powietrza - to wielopuntowość wydaje się być słuszną koncepcją. Pytanie tylko czy na etapie realizacji osiągnie się wyraźny efekt w stosunku do jednopuntowego zbierania drgań.
Diagności już od dawna stosują wielopunktowy pomiar drgań na powierzchniach, analiza mapy jest pełniejsza. Wiadomo, że w miejscu zamocowania strun najlepiej wyciągnąć drgania, bo tam przekazuje się siła na płytę, ale jest to jednocześnie miejsce bardzo sztywne i niższe częstotliwości niekoniecznie tam mają się najlepiej, raczej w przęśle niż w podporze amplituda powinna być większa. Trudne zjawisko, ale tylko metodą prób i błędów coś można znaleźć. Może wyjdzie bałagan, a może pasmo się wypełni. Na pewno w każdym punkcie jest informacja o reszcie punktów, bo cała konstrukcja jest spięta sztywnością, ale powietrze pobudza całość. Na pewno cały instrument drży i na pewno w różnych miejscach inaczej. Jak na razie się powtarzam, trzeba zrobić krok B i przeprowadzić test na byle pudle - jeden punkt kontra wiele punktów i jaki jest wynika.
Co do indywidualnego podejścia do instrumentu - przecież to właśnie o to chodzi:D Każdy jest inny. Inny o ciut, ale inny. Oczywiście na pewnym poziomie percepcji.
W przetwarzaniu analogowym już wszystko jest i elektronik od audio zrobi taki preamp jak trzeba, żeby się nie wzbudzało i nie zniekształcało. Klasyk brzmi pięknie na koncercie, ale w domu też z płyty chce się posłuchać więc prąd w przypadku klasyka też ma uzasadnienie.
Diagności już od dawna stosują wielopunktowy pomiar drgań na powierzchniach, analiza mapy jest pełniejsza. Wiadomo, że w miejscu zamocowania strun najlepiej wyciągnąć drgania, bo tam przekazuje się siła na płytę, ale jest to jednocześnie miejsce bardzo sztywne i niższe częstotliwości niekoniecznie tam mają się najlepiej, raczej w przęśle niż w podporze amplituda powinna być większa. Trudne zjawisko, ale tylko metodą prób i błędów coś można znaleźć. Może wyjdzie bałagan, a może pasmo się wypełni. Na pewno w każdym punkcie jest informacja o reszcie punktów, bo cała konstrukcja jest spięta sztywnością, ale powietrze pobudza całość. Na pewno cały instrument drży i na pewno w różnych miejscach inaczej. Jak na razie się powtarzam, trzeba zrobić krok B i przeprowadzić test na byle pudle - jeden punkt kontra wiele punktów i jaki jest wynika.
Co do indywidualnego podejścia do instrumentu - przecież to właśnie o to chodzi:D Każdy jest inny. Inny o ciut, ale inny. Oczywiście na pewnym poziomie percepcji.
W przetwarzaniu analogowym już wszystko jest i elektronik od audio zrobi taki preamp jak trzeba, żeby się nie wzbudzało i nie zniekształcało. Klasyk brzmi pięknie na koncercie, ale w domu też z płyty chce się posłuchać więc prąd w przypadku klasyka też ma uzasadnienie.